piątek, 26 grudnia 2014

Uszytki

Spodobało mi się określenie uszytki, wspomniane gdzieś niedawno na facebooku.

Napadło mi na mózg i rzuciłam się do maszyny do szycia. Wspominałam, że nie umiem, co nie? Poza tymi poduszkami, to nie szyłam, bo niby jak.

Dlatego też maskotki miały być proste. I wyszły. Zdjęcia nie oddają uroku. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, gdzie kupowane były materiały i przesłodkie lamóweczki, proszę bardzo: Belle Paris, pasmanteria, która jest niedaleko mojego domu, więc generalnie, pełnia szczęścia (nie, nie płacą mi za reklamę, uważam za oczywiste chwalenie dobrych miejsc).

No to po kolei.


Słonik. Jako, że to maleństwo, jest zamówienie na mamę-słonia. Oraz moja mama też chce słonia. ale z inną trąbą. Robi się (chyba popołudniu, albo jutro?)


Dinozaur. Mnią mnią, jest przesłodki.

Kiciusiek. Taki elegancki.

I żyrafa. Ubóstwiam. Choć chyba muszę dorobić oczęta (i mamusię też).

Dinozaur bis. Wyszedł nieco inaczej niż poprzednio, jakiś taki smutny. Dziecku się podobało okrutnie, tylko musiałam zmienić oczka - pamiętajcie, dwulatki będą chciały zeżreć guziki.

Szał ciał i uprzęży. Kotki! Kotek pierwszy.

 I kotek drugi. Podobne wykonanie, inne guziczki.

I najsłodsza maskotka świata - mały wielorybek, dla małego niemowlaczka. Chyba sobie zrobię podobną (tylko lamówki zabrakło!)

Przy okazji przypomnienie poduszeczek - wyprane, wyprasowane, wręczone.






No to tyle na razie. Coś tam haftuję sobie - jedna rozetka skończona, druga zaczęta, nie wiem dlaczego nie zrobiłam zdjęcia. W takim tempie to do końca tygodnia, max. do końca roku machnę całość. I może wreszcie wrócę do kolosów.

3 komentarze:

  1. USZYTKI, cudne Ci wyszły, podusie takie klimatyczne, jednym słowem: elegancja Francja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne uszytki, zwłaszcza słonik - the best!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ fajne szmacianki, buziaki dzieciaków na pewno uśmiechnięte ;)

    OdpowiedzUsuń