poniedziałek, 19 września 2011

Dama oprawiona

Dama oprawiona, podarowana, już za nią tęsknię :) Tło się haftowało koszmarnie (można umrzeć z nudów), potem odczekała swoje (jak nigdy - generalnie jeśli mam ramkę, to obrazek pakuję do niej od razu, żeby mieć efekty), aż w końcu mnie naszło na zakończenie romansu z nią. I co? I oprawiona spodobała mi się tak bardzo, że najchętniej bym jej nie oddawała - bo generalnie robiona na wybitne zamówienie taty i tylko dlatego byłam nią zainteresowana.

Oprawiona "Dama" prezentuje się tak:

Od Dama

Poprawiłabym część kolorów, ale już nie miałam serca na kolejne prucie. Teraz usiłuję kończyć konie, bo następna praca już przygotowana do tworzenia, a mnie łapki świerzbią, żeby się za nią zabrać. Na razie jednak ćwiczę charakter i nie chcę rozgrzebywać kolejnej dużej pracy przed zakończeniem poprzedniej. Małe i inne przerywniki się nie liczą, niektóre prace czekają od roku (cztery pory roku - nie zdążyłam z jesienią na wrzesień zeszłego roku, w tym też się nie doczekały uwagi), kwiaty na nadrukowanej kanwie tak mi obrzydły, że chyba czekają od dwóch, a jedna praca nie doczeka się skończenia nigdy, ale nie mam serca jej wyrzucić - zaczęta bodajże 8-10 lat temu, kiedy nie ma miałam odpowiednich mulin i dopasowanie kolorystyczne, a raczej jego brak, tak się rzuca w oczy, że nie postawię na niej ani krzyżyka więcej. Ale jako przykład na nieudane prace - może sobie być.