wtorek, 4 października 2011

Tym razem bambusowo

I rozpoczęta właśnie praca. Nosiło mnie do niej strasznie, więc konie kończyłam w galopie, bo już chciałam coś innego zrobić.

Postępy na razie mizerne i nie ma czego przedstawiać, pokażę więc tylko zdjęcie gotowego obrazu

Od Bambusy

Też niemała praca, ale pracy o wiele mniej - bo tło nie jest zapełnione w całości. Ciekawe, ile zdążę wykonać przed godziną 0 :). Gotowy rozmiar to 30x40, więc bez szaleństw, ale chwilę zajmie.

Generalnie, praca nad bambusami ma być testem, jak sobie poradzę z wielką rodziną i robótkami. Jeśli okaże się, że jest to wykonywalne, potem zabieram się za coś naprawdę wielkiego. Pod nóż / igłę idzie albo zegar (60x60cm):

Od iluzje

bądź też inna 'iluzja' (gotowy obraz to 35x90cm).

Od iluzje

Czasem się zastanawiam jeszcze nad wielkim fraktalem (70x90cm), ale jest tak kolorowy i nieco przytłaczający, że musiałby mieć dla siebie cała ścianą, aktualnie nie dysponuję żadną pustą całkowicie (poza jedną, która jednak ma mieć coś innego). Zegar, czy iluzja mają już swoje miejsce, jako czarno-białe nie będą aż tak wyraziste. No nic, zobaczymy za kilka miesięcy, na co się porwę :)

Od iluzje

Konie zakończone

Udało się skończyć przed rozpakowaniem :) Jak zwykle, coś bym tam pozmieniała w doborze kolorów, ale to zawsze wychodzi na koniec.

Na razie bez ramy, pomysłu tutaj trochę brak, więc poleżą i poczekają momencik.

Efekty są takie:

Od Konie w galopie

Największy do tej pory wyhaftowany przeze mnie obraz. Rozmiar to 50x35, kanwa 15, krzyżyków jest 200 x 280.

poniedziałek, 19 września 2011

Dama oprawiona

Dama oprawiona, podarowana, już za nią tęsknię :) Tło się haftowało koszmarnie (można umrzeć z nudów), potem odczekała swoje (jak nigdy - generalnie jeśli mam ramkę, to obrazek pakuję do niej od razu, żeby mieć efekty), aż w końcu mnie naszło na zakończenie romansu z nią. I co? I oprawiona spodobała mi się tak bardzo, że najchętniej bym jej nie oddawała - bo generalnie robiona na wybitne zamówienie taty i tylko dlatego byłam nią zainteresowana.

Oprawiona "Dama" prezentuje się tak:

Od Dama

Poprawiłabym część kolorów, ale już nie miałam serca na kolejne prucie. Teraz usiłuję kończyć konie, bo następna praca już przygotowana do tworzenia, a mnie łapki świerzbią, żeby się za nią zabrać. Na razie jednak ćwiczę charakter i nie chcę rozgrzebywać kolejnej dużej pracy przed zakończeniem poprzedniej. Małe i inne przerywniki się nie liczą, niektóre prace czekają od roku (cztery pory roku - nie zdążyłam z jesienią na wrzesień zeszłego roku, w tym też się nie doczekały uwagi), kwiaty na nadrukowanej kanwie tak mi obrzydły, że chyba czekają od dwóch, a jedna praca nie doczeka się skończenia nigdy, ale nie mam serca jej wyrzucić - zaczęta bodajże 8-10 lat temu, kiedy nie ma miałam odpowiednich mulin i dopasowanie kolorystyczne, a raczej jego brak, tak się rzuca w oczy, że nie postawię na niej ani krzyżyka więcej. Ale jako przykład na nieudane prace - może sobie być.

sobota, 6 sierpnia 2011

I nowe małe słodziaki

Premiera oprawionego Myszka

Od Myszek

Wykonany migiem Snoopy (zostaję fanką tej serii - wyszywa się cudownie, bo wzór taki prosty, a efekt podoba mi się bardzo)

Od Slodzizny

oraz zrobiony dzisiaj mały magnesik. Oczywiście, dopiero na zdjęciu widać, że jeszcze muszę trochę dociąć jeden bok :)

Od Slodzizny

środa, 3 sierpnia 2011

Słodzizna druga

>

Słodzizna z cyklu zatytułowanego przeze mnie "Myszek". Pierwsza i ostatnia - serie z Anchora mają koszmarne backstitche. Normalnie nie mam nic przeciwko nim, jeśli są sensowne, ale kolejne obskakiwanie kwiatuszków wkurzało mnie tak niesamowicie, że brzegi tych pierońskich kwiatków były robione cztery dni. Nigdy więcej :) Obrazki z DMC też mają backstitche, ale normalne (czy właśnie przeglądam następne do wyprodukowania? ależ :) ).

Oryginał

Od Myszek

Wykonanie jeszcze przed wypraniem i oprawieniem, oraz - jak się okazało - przed zrobieniem paru jeszcze węzełków na torebce ;)

Od Myszek

wtorek, 26 lipca 2011

Konie - odsłona 3

Przy koniach się nieco napracowałam. Początek czerwca to strony 1 - 4 bez tła. Początek lipca to strony 5 - 8, też trochę bez tła ;)

Od Konie w galopie

Jeszcze zbliżenie na nową część

Od Konie w galopie

A potem stwierdziłam, że skoro robienie tła w "Damie z łasiczką" nie idzie mi w ogóle, to tło w koniach nie będzie się różniło niczym i też mnie będzie odrzucało, więc się trochę zawzięłam i machnęłam prawie całe w dotychczasowych stronach (1 - 8).

Od Konie w galopie

Słodzizny czas zacząć

Zaczęła się produkcja słodzizn do pokoju dziecięcego :)

W pierwszym rzucie przejrzałam tonę zebranych schematów, posłałam do drukowania, potem się zorientowałam, że przed nastawieniem się na dany obrazek warto zwrócić uwagę na jakość schematu - czy w ogóle da się coś z nim zrobić.

Z króliczkiem Somebunny się dało.

Oryginał

Od Króliczek

Wykonany jeszcze bez backstitchy - zawsze mnie śmieszą te obrazy, wyglądają tak nieporadnie, niby prawie gotowe, a nadal widać tylko trochę

Od Króliczek

I już z backstitchami oraz w rameczce. Na razie czeka na półce, bo jeszcze nie wiem, jakie będzie rozmieszczenie obrazków na ścianie (pewnie będzie zależne od ich ilości).

Od Króliczek

Czas wykonywania - ok. 12 godzin. Nie obyło się bez prucia.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

APOM - listopad, grudzień

APOM skończony.

Nie mogłam patrzeć na listopad, taki wydawał mi się czasochłonny, częściowo zrobiony w lutym po prostu tak mi obrzydł, że nie robiłam przez długi czas nic. Ale, jak już wspomniałam w ostatniej notce, stwierdziłam, że wypadałoby pokończyć prace, zanim zacznę cieszyć się przygotowywaniem kolejnych obrazów. Po czym się okazało, że dokończenie listopada, mimo, że nadal męczące i nie takie, jakie powinno być, zajęło mi jedno popołudnie. Potem jeszcze ze dwa na grudzień i się zrobiło.

Trochę zmieniłam wzór, bo nie miałam dostępu do małych koralików - zastąpiłam je kilkukrotnie wyszytym paseczkiem z metalicznej nici.

APOM skończony, oprawiony na nowo (pinezki już nie trzymały, jak kiedyś)

Od Apom

I delikatne zbliżenie, żeby było widać, jak zrobiłam zastępstwo koralików i jak to ostatecznie wyszło

Od Apom

A jako, że nie miała być to sztuka dla sztuki, tylko obrazek, który można gdzieś postawić czy powiesić, wypadałoby dołożyć jakąś ramką. padło na własnoręcznie wykonaną ramkę z materiału, tutaj próbka kolorystyczna

Od Apom

I oprawiony obrazek. Bez silnego flasha nie widać kartoników pod spodem materiału ;)

Od Apom

Na razie w temacie techniki needlepoint tyle. Mam jeden wzorek, który mi się strasznie, ale to strasznie podoba i jeden z nieco mniejszymi zachwytami, ale jak na razie trzymam się postanowienia i niczego nowego nie zaczynam.

Updaty dużych prac

Uzmysłowiłam sobie, że wypadałoby pokończyć prace dawno pozaczynane, zamiast rozglądać się za następnymi. Wróciłam więc do "Damy z łasiczką", APOMa oraz bawię się końmi.

"Dama z łasiczką" czekała od stycznia na chwilę natchnienia i dobór nici. Ten ze wzoru sprawiał, że łasiczka wychodziła ohydnie zielona bądź - w innej palecie - ohydnie zielono-różowa. Dobrałam zupełnie na oko, wyszedł kawałek za ciemno, ale ogólnie nie jest źle. Teraz produkuje się tło, wiadomo, że to idzie szybko, choć jest nudno, wiec za dużo na raz też nie da się zrobić. Ale się robi. Kilka-kilkanaście dni i będzie gotowe, do oprawy i do wydania :) Uff.

Od Dama

Jeśli zaś chodzi o konie, zostały prawie zakończone strony 1 - 4. Prawie, bo kolor, który składa się głównie z tła na razie zostawiam, skoro robię też tło w "Damie". Nie chcę się zanudzić na śmierć, zostawię na chwile, kiedy nie będzie mi się z kolei chciało myśleć i będę produkować to tło hurtowo. Na razie wygląda to tak:

Od Konie w galopie

piątek, 20 maja 2011

APOM - cd.

A w temacie APOMa - listopad zaczęłam męczyć w lutym i jest to bardzo dobre określenie. Męczyłam się, męczyłam, męczyłam, po czym - jak na razie - rzuciłam w kąt i listopada i grudnia na razie nie będzie, bo się zraziłam. Może akurat jak to napiszę, to mnie weźmie i ze zwykłem złośliwości po prostu usiądę i skończę, ale mi się odechciewa, listopad jest koszmarny i taki błe.

Konie w galopie 1

Konie w końcu rozpoczęte.

Praca całkiem duża (200x280 krzyżyków), kanwa 14, obraz mimo nieco mniejszych niż poprzednio krzyżyków, nadal duży. Przy okazji - kanwa 12 przestała mi się podobać, widocznie to kwestia wprawy, ale obrazy na tej większej wykonywane będą tylko w ramach wykończenia zapasu materiału.

Postanowiłam haftować inaczej, niż do tej pory. Aż do tej pracy brałam jeden kolor i wyszywałam go w całości. Przy pracy o takich rozmiarach i takiej małej ilości mulin (zmiany nie będą więc zbyt częste) postanowiłam pracować nieco inaczej, czyli po kawałkach i tam normalnie - po kolorach. Zrobiłam tak 1/3 pracy w trzech kolorach (4 strony), po czym stwierdziłam, że można to jeszcze podzielić na strony i dlatego góra (poza tłem na naprawdę samej górze) jest już zrobiona we wszystkich kolorach. I ten sposób podoba mi się niesamowicie. Uwielbiam moment, kiedy jakiś obrazek jest kompletny - tutaj co chwilę kolejna strona będzie gotowa i będzie cieszyć oczy.

Jak na razie więc dwie strony

Od Konie w galopie

Oraz całość, czyli strony 1 - 4 (no dobra, tak naprawdę 8-12, nie wiem dlaczego wzór drukowany jest od prawej), gdzie pół jest już w komplecie, a pół w połowie (pod względem kolorów, bo nie wypełnienia :) )

Od Konie w galopie

Nadrabianie zaległości

Oj, trochę nie pisałam. A po drodze się działo.

A okazji większej ilości czasu, haftowanie zyskało zaszczycone wielką ilością uwagi, ale nie aż taką, żeby robić zdjęcia. A jest czemu. Od lutego skończyłam dwa obrazy (już oprawione - żadnych zdjęć w trakcie, nie wiem, jak to się stało) oraz zaczęłam trzecią

.

Planowane kiedyś zakręcone koty.

Pierwszy

Od Zakręcone koty

Drugi

Od Zakręcone koty

Oba oprawione, stojące obok siebie

Od Zakręcone koty

Oraz pojedynczo

Od Zakręcone koty

i

Od Zakręcone koty

Na powieszenie jeszcze nie zasłużyły, jak widać :)

sobota, 12 lutego 2011

Wrzesień, październik - APOM

Trochę zwolniłam tempo, bo też to, co należało przełożyć z języka 'nitka taka tu, nitka taka tam' na nitki na materiale tak średnio mi się podobało. Nudno i w ogóle ;) A jak nie nudno, to ten sam element 30 razy. Ileż można :> Ale nic to - dałam radę.

Przy okazji będzie widać, jak bardzo się różnią kolory między: "światło do kitu", a "światło dzienne, niczego sobie". Wrzesień fotografowany nocą, październik już dzisiaj - w samo południe niemalże.

Wrzesień, jak wspominałam, nie podobał mi się. bo te rameczki to takie monotonne są. Przy czym komplet (styczeń - wrzesień) wygląda tak, że jakby bardzo nie chciało mi się robić nic dalej, można zostawić już jako gotowe :)

Od Apom
Od Apom

Październik - pomerdałam kolory. Grupę A pomyliłam z grupą C, ale odnoszę wrażenie, że nie ma to tutaj żadnego znaczenia. No i, jako, że nitka metaliczna mi się nawet podoba, ale nie w przesadzie, obwódki serduszek nicią metaliczną są muśnięte tylko w przypadku grupy C (u mnie dominującej, więc nie jest tak źle). I nudził mi się ten miesiąc niesamowicie - robiłam go chyba z 5 wieczorów, bo jakoś mi nie szedł, mimo, że taki prościutki.

Od Apom
Od Apom
Od Apom

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Czerwiec, lipiec, sierpień - APOM

APOM śmiga, jak nie wiem. Przeczytałam na którymś blogu prezentującym needlepointa, że te prace mają to do siebie, że jak się zacznie, to tylko brak nitek potrafi przerwać prace nad nimi. Zgadzam się w 100% :)

Czerwiec zrobił się oczywiście szybiutko, z lipcem trochę więcej zeszło, bo musiałam pruć (znowu!), jednocześnie robiłam sierpień na pierwszym kwadracie, bo jakby zupełnie nie pasowały kolory, to mniej będzie prucia. Ale kolory spasowały :)

Czerwiec

Od Apom
Od Apom

Lipiec i sierpień

Od Apom

Tutaj widać, jak pełny kwadrat przeistoczył się w dywanik

Od Apom

Ten dywanik jest przecudny. Patrzę na zdjęcie i na żywy obrazek i widzę różnice. Reszta prac też tak musi wyglądać na żywo - jeszcze lepiej.

Od Apom

czwartek, 27 stycznia 2011

Marzec, kwiecieć i maj - APOM

APOM robi się szybciutko. Co prawda, ile się naklęłam i naprułam, to moje, ale nadal idzie piorunem.

Zacznijmy od tego, że oczywiście zapomniałam o środkowym kwadracie w lutym. Potem obejrzałam inne prace na blogu i się okazało, że nie tylko ja się dałam na to nabrać - kilka prac w prezentacjach lutowych nie miało zrobionego środka, który automagicznie w marcu już był. Oczywiście zorientowałam się, kiedy połowa prac marcowych była wykonana (potrójne krzyżyki), ale jakoś wszystko dało się poupychać.

Marzec:

Od Apom
Od Apom

Kwiecień zaczęłam, sprułam (nie taka grubość nitek), po kilku zrobionych motywach umiałam już wzorek na pamięć i w dwóch turach cały miesiąc skończony.

Od Apom

Maj poszedł w ogóle migiem, bo ledwo skończyłam kwiecień, zrobiłam ten miesiąc też. W połowie zorientowałam się, że popełniłam maleńki błąd - łezki są w drugą stronę, ale wg. mnie nie robi to żadnej różnicy, a chciałam mieć choć jeden miesiąc bez prucia. Zaczyna to już jakoś wyglądać.

Od Apom
Od Apom
Od Apom

Co do dalszych prac - już wiem, że zmienię nieco kolorystykę i w czerwcu z szarości przejdę na kolory kremowe, bo jakoś te szare nitki się po prostu gubią, a może krem trochę ociepli ogólny obrazek. Pewnie niedługo kolejna prezentacja :)

piątek, 21 stycznia 2011

Lutowy APOM też już gotowy

Luty poszedł też szybciutko. Sama ramka, z metalizowaną muliną pod spodem, spodobała mi się strasznie. Potem zielone kwadraty poszły piorunem, z pazurkami (tak nazwałam ten ścieg) już się lekko męczyłam. Wzięłam złą ilość nici (za grubo wyszło i się nie mieściło), potem jakoś źle zauważyłam, z którego punktu wychodzą nitki i znowu do prucia. Potem też już poszło szybko :) Efekty są takie

Od Apom

Teraz może chwila o materiałach. O kanwie już pisałam, teraz o wykorzystanych niciach. Styczeń to Maja kolor 355, luty to w pierwszej części Ariadna 543 oraz metaliczny niebieski (nie wiem, czy ma numeracje), a w drugiej części 570 (4 nitki) oraz 579 (2 nitki) połączona ze srebrnym metalikiem. Kolory metaliczne na zdjęciu.

Od Apom

środa, 19 stycznia 2011

Needlepoint czas zacząć, czyli odsłona pierwsza

Jako, że ledwo ochłonęłam po skończonych rzutem na taśmę dwóch pracach, zabrałam się za następne. Koty zakręcone zrobione już w części, kot pojedynczy przygotowany. Padło na zupełnie nową technikę - needlepoint. Kilka dziewczyn zorganizowało bloga, którego celem jest popularyzacja tej techniki, a na zasadzie 'bawiąc uczyć' ogłosiły zabawę we wspólne tworzenie dzieła w ramach "A Promise of Mistery". Projekt został ukończony w zeszłym roku, najlepsza więc pora, aby się do niego dołączyć ;) wiedząc, jaki jest efekt końcowy.

Na pierwszy ogień należy przygotować materiały. Gotowe ramy były dla mnie nieosiągalne (lenistwo nie pozwoliło mi na szukanie ich nie wiadomo, jak długo, w pierwszym sklepie budowlanym nie było), postanowiłam więc zrobić ją sama. Przy wykorzystaniu morderczych narzędzi w postaci piły, wiertarki

Od Apom

młotka oraz gwoździ oraz z udziałem mojego męża (ktoś musiał poprawiać moje niedoróbki ;) ) powstała ramka.

Od Apom

Materiał najodpowiedniejszy dla needlepointa również był nie do zdobycia 'na już' (a ja, jeśli nie zacznę pracy na 'już', to odłożę na rok), za to znalazłam kanwę DMC kremową 18". Po przymocowaniu do ramy i wykonaniu pierwszych nitek pomocniczych prezentowała się tak

Od Apom

Teraz czas przystąpić do pracy właściwej. Chwilę zastanawiałam się nad kolorystyką. Na pewno miała być niebiesko-jakaś, ale nie taka ciemna, jak oryginalna. Niebieski więc na pewno, zapewne również zielony i srebrno-kremowo-być może żółty. To naprawdę wyjdzie w praniu :)

Styczeń ma tylko jeden kolor i wykonało się go szybko

Od Apom

Efekty na razie nie zachwycają, ale to przecież dopiero początek. Na tym etapie średnio mi się to podoba. Na szczęście luty będzie gotowy już za chwilę :)

Od Apom