piątek, 29 kwietnia 2016

Rowerro!

Powiem Wam, że odrzuciło mnie na jakiś czas od krzyżyków dokumentnie. W kwietniu postawiłam w zegarach może z 200 krzyżyków? Trochę pociągnęłam czarną plamę po lewej i tyle. Wzgórza to tyle, co ostatnio pokazałam (i to bardziej była fotka kwietniowa, ale krzyżyki chyba z marca, ew. z przełomu miesiąca). Zrobiłam dużo, dużo ananasa (mając wzór na zapas, zrobiłam wszystko, co było dostępne i jeden miesiąc w oparciu o zdjęcia ;) ). Miałam zacząć bibliotekarkę, nawet początek wpisałam w planach na ten miesiąc. Niet :> Nie mówiąc o szalonym pomyśle zaczęcia wszystkiego, co na rozpoczęcie czeka (w tym fraktal :) ). No nie chciało mi się.

Za to w końcu wzięło mnie na nowość. Pokazywałam ją już kiedyś - wzór Igiełki, ten z rowerem. Mniam mniam. Nawet się okazało, że część mulin mam (te najważniejsze, od których można zaczynać), więc na co czekać?


No na natchnienie. Wszystko przygotowane i czekało. I czekało. I czekało. Aż się doczekało.


Pierwsze krzyżyki (materiału (len 35ct) mam akurat na wzór i jeszcze tylko kawalątek - postanowiłam wykorzystać na maksa):


I sobie tak dziubałam dziubu-dziub, aż trochę jednak natchnienia przyszło i rama rosła:

Aż urosła:
Nawet machnęłam obwódkę koła, żeby mieć pewność, że dobrze wymierzyłam ten skrawek materiału. Powiem tak: zmieścić się zmieści, ale pośrodku idealnie nie jest, mogłam przesunąć na prawo. Ale pomysł na oprawę zniweluje te niedoskonałości, więc niech nikogo głowa nie boli.
 I okazuje się, że już się zrobiło ponad połowę wzoru. Teraz środek koła, bagażnik, siodełko, kierownica i kosz z kwiatami. I backstitche. Z gatunku tych fajnych, więc pójdą raz-dwa. Mam taki plan, żeby skończyć w kilka dni. Czy się uda? Na pewno poinformuję.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Mozaika - motylki

Ale numer.

Zaczęłam mozaikę, która ma zupełnie inaczej wydrukowany wzór - są to symbole, choć w różnych kolorach, ale bez koloru tła. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o rozpoznawanie symboli przez dzieciaki. Tak to przy ciemnych czy bardzo podobnych kolorach miały problemy czasem z literkami, a tutaj nie ma. Co prawda kilka symboli jest do siebie tak podobnych, że zostawiam je tylko dla dorosłych, ale cała reszta - po prostu bajka.


No i dlatego - i dlatego, że mam krzyżykowstręt, ledwo zaczęłam (zaczęliśmy, gdyż czasem pomagają mi dzieci, a czasem nawet mąż), jest już połowa (dwa tygodnie niecałe? no wiadomo, nie non-stop, nie każdego dnia, no ale, tempo jest :) ). I raczej praca nie zostanie odłożona na miesiąc - dwa - pięć :D

Tak było, kiedy była 1/3:


a tak przy połowie (wczoraj wieczorem):


A najlepsze w niej jest to, że tak sobie układam, układam, no ładne kolorki, ale sensu w nich nie widzę. Odchodzę kawałek, spoglądałam i łał - normalnie wszystko widać. Tak, jak powinno być ;)

Efekt końcowy ma być taki (tak dla przypomnienia):


Widać, że ciuteczek wzór się przesunął - na mozaice jest o wiele więcej tego odbitego motyla, ale to drobiazg. Klei się super.

Muszę się też pochwalić, że mozaikami zaraziłam dwie dodatkowe osoby, jedna już swoją małą mozaikę wykleiła, na wybieranie drugiej nie umie znaleźć czasu, a kolejna osoba - właśnie czeka na przesyłkę. Jako, że po kupnie kilku różnych mozaik od różnych sprzedawców już mniej więcej kojarzę, kto i jak wykonuje te zestawy, to skorzystałam z doświadczenia i poleciłam tego sprzedającego, który od razu pakuje diamenciki do większych woreczków strunowych, które na dodatek są super opisane. Nie trzeba się babrać w dodatkowe opakowania i pojemniki na diamenciki. Nie kojarzę tylko, czy tam był w komplecie długopisik, bo w zasadzie teraz tylko tak wyklejamy. Za to z rozpędu dokupiłam dwie mozaiki dziecięce, Pluto i dzidziuś Myszka (akurat promocja była, za 6 dolców, nie za 10-11):


Żeby było jeszcze zabawniej, to skoro czasem, jak się zabieram do roboty, to cała szarańcza też chce układać (a do jednej małej mozaiki trzy osoby, z czego dwie non-stop się przepychające to tak o jedną za dużo), otworzyłam i zaczęłam (a raczej zaczęto ;) bo ja tam przykleiłam może pięć diamencików, zanim dzieciarnia z mężem przejęły temat), kolejną. Galaktykę :) Mniam. Na razie same ciemności, więc nie ma czego pokazywać. Ma wyjść jakoś tak (jest całkiem duża, więc szanse na sensowne odwzorowanie są spore):


Generalnie, bardzo fajne zajęcie. Dzieci ćwiczą rączki (operują i długopisem i pęsetą, a i równość układanych kwadracików wzrasta), koncentrację i poczucie, że mogą zrobić coś ładnego. Jedna co prawda się leni, wyklei trzy i już jest zmęczona, ale druga - godzinami. Tak trzymać :)

piątek, 22 kwietnia 2016

Ananas - kwiecień

Z kwietniem znowu były jakieś problemy, bo wyznaczenie, ile i jakich ściegów ma być na granicach obszarów trochę czasu mi zajęło. Ale po wyznaczeniu obszaru żyłeczką, jakoś to poszło.

Zmieniłam nieco projekt - wypełniłam rozciągniętymi gwiazdkami (tymi płaskimi) również rząd górny i dolny i wszystkie miejsca przy granicy, bo wydawało mi się, że to takie łyse zostaje. No i zmieniłam nitkę. Zaczęłam metalizowaną, ale jakoś mi nie podeszła, te gwiazdki to żadne gwiazdki nie były, tylko nie wiadomo co, poszły do prucia i zostały zastąpione dwoma niteczkami któregoś z poprzednich kolorów (chyba drugi najciemniejszy). No i wyszło tak.






Widać, jak te kolory się różnią w zależności od tego, jakie jest światło. A bywa przedziwne.

Po skończeniu kwietnia mocno zaczęłam kombinować, czy by się nie pozbyć tej nici metalizowanej w lutym - przestała mi w ogóle pasować do projektu. Choć pewnie skończy się na tym, że dokończę cały projekt i wtedy stwierdzę, czy mi pasuje, czy też nie. Na razie nie i jak się bliżej przyjrzałam dalszym 'miesiącom', to też i w następnych kreinika, które zastąpiłam nicią metalizowaną, będę zamieniać na kolory z palety. No, zobaczę.


PS. Tak, wiem, wszyscy już ziewają z nudów ;) Teraz nie będzie AŻ tyle ananasa, bo mi się wzór dostępny skończył, tutaj musiałam nadrobić zaległości (znaczy się mam trochę zapasu, ale nie aż tyle). No i będzie o mozaice i o rozpoczętym hafcie. Bo żaden z zaczętych na razie w tym miesiącu nie zyskał większej uwagi. ŻADEN! Zgroza :/ Mam krzyżykowstręt chyba. Albo jestem przemęczona.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Ananas - marzec

Styczeń był prosty, w lutym musiałam się namęczyć z nicią metalizowaną. Za to marzec to bajka. Stosunkowo dużo do roboty, no i na realizację jednego raptem miesiąca poszła mi prawie cała nić, ale jakie efekty. A jaka przyjemność z szycia.

Źle było tylko wyczaić, ile i jakich w zasadzie ma być ściegów na granicach. Dlatego zaczęłam nie od samego brzegu, tylko kawalątek dalej - posiłkując się fotkami gotowych prac. I już tutaj wpadłam w zachwyt nad tym dywanikiem. Poezja po prostu!


Tutaj już jeden cały kawałek dywanika, z brzegami i wykombinowaniem, jak to tam powinno wyglądać.
Generalnie granice obszarów zostawiam na sam koniec - na razie nie wygląda to miejscami zbyt pięknie, ale zrobię to hurtem, bo zapewne padnie właśnie na metalizowaną nić, a nie chce mi się cackać z nią co chwilę.

Tak wygląda całość

a tak wyglądają prawdziwe kolory. Nawet dzielnie znoszę, że to pomarańcze wyszły, a nie czerwienie.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Ananas - luty

Ananasa robi się szybko, prawie łatwo i jak człowiek ustawi sobie kolejność prac - to nawet szybko. A jak się zacznie pracę w kwietniu, kiedy są już dostępne cztery odcinki, to nawet z rozpędu można machnąć części więcej :) Po niewielkim odpoczynku po styczniu, przyszedł więc czas na luty.

Kolor to kolejny pomarańczony (3340, 4 nitki) i zamiast Kreinika jakaś srebrna metaliczna nić (2 nitki).

Też fotka 'normalna' i pracy wystawionej na prawdziwe słońce - w końcu można na nie trafić nie tylko, kiedy się jest w pracy :D



Metalizowane nici męczyły mnie nieco, ale jakoś to ogarnęłam, nie było aż tak źle.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Światło nastało! Wzgórze w prawdziwych kolorach :)

Stał się cud i byłam w domu, kiedy świeciło słońce. Pozwoliło to na machnięcie kilku fotek Wzgórzom tak, żeby było widać, jakie one są kolorowe - ale tak naprawdę :) Pogniecione mocno też, ale to drobiazg ;)





A przy okazji niespodzianka ;) Widać było po prawej stronie zaczątek drzwi. On tak był zaczęty i był i był i dobudować się nie mógł. Aż się wybudował. Przy okazji po raz kolejny zmieniłam wzór - rozumiem, że w tęczy powinno być 7 kolorów, ale skoro większość z nich jest szeroka na 3 krzyżyki, to nie wiem, czemu trzy z nich były na dwa, ale tylko w połowie - no po prostu te kolory się łamały i brzydko jak noc wychodziły. To wywaliłam kolor najciemniejszy, za to jest po równo. Dorobiłam też elemencik po lewej stronie, od razu machnęłam kreski i w drzwiach i w tej zawieszce i nagle się okazało, że Wzgórza jest już pół. Zaczęte we wrześniu, ruszone na dobre w listopadzie, mamy kwiecień, a tu pół. No nic, UFOk ma być skończony w tym roku, powinnam się wyrobić.

Tak, to są prawdziwe kolory tej pracy. Żadnego podciągania, rozjaśniania, dorzucania kontrastu, nic. Żywa fota w słoneczny dzień.



piątek, 8 kwietnia 2016

Szybko, szybciuteńko - mozaika

Kolejne 'dzieło' dokończone ;) Wzięłam się za ananasa, pooglądałam nowe materiały i wszystko nowe, a potem odrzuciło mnie od haftu. No, tak mam. To wytargałam mozaikę, która ostatnio w prezentacji wyglądała tak:


potem zrobiłam kawałek na dole po prawej i dalej czekała na zmiłowanie. To się zmiłowałam, dzieci pomogły (tak, wszystkie krzywizny na nie zrzucam ;) ), końcówkę w zasadzie zrobiła starsza - bo akurat zostało kilkadziesiąt diamencików w jednej ładnej plamce.

Oprawiona mozaika fraktalowa wygląda tak:


Lepiej by ta mozaika wyglądała, gdybym ją zamówiła większą, tak, wiem. Następne będą większe ;)

Następne do tworzenia idą motylki (wiadomo, mozaika nie będzie miała aż takich szczegółów):


Kosmosy zostawiam na kiedyś tam. Po pierwsze: obiecałam dzieciom motylki, one są takie kolorowe i w ogóle łatwiejsze w wykonaniu - wzór to nie są tylko kolory plus symbole, wygląda jak tylko nieco pokolorowany wzór z symbolami. Powinno być dla maluchów prościej. Oraz nie wiem, gdzie wrzuciłam diamenciki do kosmicznych mozaik, więc - nie mam wyboru :)

czwartek, 7 kwietnia 2016

Ananas - styczeń, a najpierw zakupy

Znowu zamówienie u Justyny :) - i na ananasa i na Bibliotekarkę. I na jeszcze nie wiem co, ale po prostu musiałam :D Gdyż dokupiłam sobie materiały w maleńkich dawkach: flobę, belfast i luganę. Nie miałam w łapkach, a chciałam, a tu się nadarzyła okazja, bo pojawiły się te materiały w małych kuponikach, więc jak mi nie podpasują, to jakoś to zniosę dzielnie. A jak podpasują, to będę wiedziała, co zamawiać.

 I nici na Bibliotekarkę - część miałam, resztę musiałam uzupełnić. Niedługo zacznę :)
Przypomniałam sobie, że chodził za mną wzór od Igiełki. O, taki:

To kupiłam z rozpędu, skoro to był dzień obrastania w nowe rzeczy.


Ale do rzeczy, nie tylko o nowych zakupach miało być. Nie tylko, bo do ananasa musiałam kupić wszystko. Nowy materiał - jeszcze inny, niż tamte. Monocanva. Są też różne odmiany, polecono mi monocanvę royal, to zamówiłam. I nowe odcienie niteczek, gdyż wymyśliłam kolorystykę, z której miałam dokładnie 0 kolorów (idę w mulinę DMC, powinno wyjść, jak nie, to będę kombinować wtedy). Kolorystyką zresztą chwaliłam się już tutaj - polecam blog zrzeszający polskie hafciarki realizujące projekty ANG, czyli takie właśnie projekty needlepointowe, rozpisane na kolejne miesiące.

Kolory w końcu wybrałam - wg. palety:
na żywo wyszły jeszcze piękniejsze :) choć się zdziwiłam. Jak zwykle :> Wydawało mi się, że te nici to czerwono-różowe. Hłe, hłe hłe. Pomarańczowo-różowe. Ale trudno, jakoś to zniosę dzielnie.
W rozpisce nici są też Kreiniki. Kreinika mam jednego (w sensie odcieniu), który może by i tu pasował, ale nie chce mi się go tutaj 'marnować', bo zamawianie z USA mnie doprowadza do nerwisy, zostawiam go na HAEDa, do którego był kupiony. Na razie wykorzystam posiadane metaliczne nici, srebrne jakieś, powinny spasować. Jak nie, to wtedy będę kombinować :)

Materiał jest bardzo sztywny i taki inny od dotychczas wykorzystywanych. Taka siatka o ciekawym splocie, 18ct, a wydaje się przez ten splot o wiele mniej gęsta - wyszywa się na niej ściegi needlepointowe bardzo łatwo. Nigdy więcej normalnej kanwy do needlepointa, nigdy! Nawet, jak trzeba kawałek wypruć, nie robi się krzywdy niciom. Bajeczka.

Rameczka machnięta przez męża i przeze mnie (musiałam odreagować, walnęłam się w paluchy tylko dwa razy, nie pomogło :>). I można śmignąć.

Styczeń nie był zbyt wymagający, nie oszukujmy się. Robiony 4 niteczkami muliny koloru 608. Wyszedł tak.


 I w sensowniejszych kolorach - fotka zrobiona w świetle dziennym.
 I niby taka prościzna, a myliłam się co chwilę. Taki to był dzień. Ja musiałam odreagować, ale przyczyna nerwów cały czas była (a raczej były) i przeszkadzała non-stop, więc we wzorku na kwadrans prucie robiłam chyba z pięć razy. Po czym poszłam pooglądać prace inne hafciarek, jak im wyszedł ten kwadracik i się zorientowałam, że we wzorze groty strzałek nie były połączone. Facepalm nogą normalnie! Ale stwierdziłam, że nie będę robiła całości od nowa, nie ma bata. Zostaje tak.

Na pewno nie zostanie tak do końca, bo planuję zapełnić jakoś te puste miejsca, tylko jeszcze nie mam koncepcji, pewnie którym z jaśniejszych odcieni coś tam machnę. Planowałam również darować sobie koraliki, ale widzę, że wychodzi to całkiem zacnie i jak dorwę jakiś sklep stacjonarny (żeby uniknąć wtopy z kolorami) to nie wykluczam uzupełnienia wzoru o nie.

Plan na kwiecień to podgonić projekt do kwietnia włącznie, ale tak: zrobić to jedno, sfotografować to drugie, a napisać i opublikować to trzecie i czwarte w ogóle, więc nie obiecuję kolejnych trzech postów jeszcze w kwietniu :)

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Podsumowanie prac nad UFOkami - marzec

Tada! Kolejny miesiąc. A u mnie nadal mało do prezentacji, skoro zostały dwie prace. Naprzód, przygodo! :D

Zegary.
Poprzednio

Teraz

Wzgórze
Poprzednio

Teraz

Tempo trochę spadło, ale to przez zajęte weekendy niemal przez cały miesiąc (poza świętami). Gdyby nie święta, to tylko trochę kresek we Wzgórzu by było do pokazania.