czwartek, 29 października 2015

Dziękuję, dziękuję - początek biblioteki

Dziękuję za komentarze. Biłam się z myślami długo, padło na bibliotekę. Co do róży - poczeka ;) to może jednak będę robić w prostokącie. Się zobaczy :)

Do haftujących dużości, w tym HAEDy: na nowej grupie fb Haed jest nowe wyzwanie: dla osób, które zaczną, lub będą kontynuować jakiś już zaczęty projekt Haed (przez 4 tygodnie ma powstać po 100 krzyżyków tygodniowo) przewidziano niespodzianeczkę w postaci wzoru tylko i wyłącznie dla tej grupy. Dlatego też wczoraj pokratkowałam pierwsze kilka rzędów i wierszy na minibibliotekę i wzięłam się do roboty :) Biblioteka więc robić będzie się. Bo tak to nie wiem, co bym wybrała.

Kilka uwag: robię pracę ściegiem tent stitch (półkrzyżyki trochę inaczej na tyle robione), 4-ma nitkami na 18ct. Kreinik piękny jest, ale wyszywać nim nie lubię. Parkować będę na 100%. Na razie na tamborku, zobaczę, czy się da - na początku nie ma za dużo kolorów, może się uda :) Zaczęłam od prawego górnego rogu, tak mi spasowało najbardziej. Inaczej, niż wszyscy, ale nie chce mi się przestawiać ręki, ani nic, ma być mnie wygodnie. 100 ściegów wraz z pokratkowaniem zrobiło się w mniej niż godzinkę, więc damy rade :) Zdjęcia, kiedy będzie co pokazywać.

środa, 28 października 2015

Szybki szpil - mała ankieta?

Tak myślałam sobie, myślałam, myślałam, aż wymyśliłam. Nic mądrego - nie bójcie się :D

Dobra, do rzeczy.

Czy taka róża, koniecznie w kwadracie, ma sens? Sama róża, to wiem, ale czy taki właśnie oto konkretny wycinek.


Ma / nie ma / babo, nie masz innych problemów?

Z góry dziękuję za opinie :)

I druga sprawa: którego kolosa zacząć? Łamię się okrutnie i nie wiem nic, dalej nie wiem nic, to trochę straszne jest:

fraktal


czy bibliotekę w wersji mini (mam już wzór :) )?


poniedziałek, 26 października 2015

Sal Choineczka 2015 - odsłona pierwsza

Latam sobie po blogach, jak mnie już weźmie na czytanie i powiem Wam, bardzo lubię wszelkie SALe, Candy i inne akcje, nie dlatego, że w każdym biorę udział - bo zdarza mi się to skrajnie rzadko, ale dlatego, że odkrywam nowe blogi, które można poczytać, pooglądać i pozachwycać się. Poza tym - jak wspomniałam, skrajnie rzadko, ale jednak biorę udział. Niechcący po notce odnośnie nowego SALu trafiłam do pomieszane-poplatane, gdzie jest fajny SAL, w którym udział wezmę. Ba! Nie tylko się zapiszę, ale jeszcze wykonam ;) Chodzi generalnie o zrobienie choinki z poduszeczek małych - jakby połączone biscornu. Zachwyconam pomysłem.

Jakbym miała czekać na nie wiadomo co, to pewnie termin by minął, Wielkanoc przyszła, a ja w lesie z robotą. Przy okazji temat choinki się wziął i wpasował w "nie mam jak wyciągnąć krosna, nie chce mi się NADAL żadnej zaczętej robótki, to się wezmę". Materiał znalazłam, nici wybrałam (jedna to jakiś antyk z Odry, druga to coś z Ariadny - coś czerwonego). Do roboty!

Tutaj widać, jak bardzo samodzielnie mogę robić cokolwiek:



Przy okazji widać oznaczoną kanwę, gdzie tak sobie policzyłam, gdzie który kawałek choineczki może się znaleźć. Tak, jak ktoś dobrze popatrzy, to już wie, jaką sobie niespodziankę sprawiłam :>



 Pierwszy kawałek gotowy. Poszedł w miarę sprawnie, jeśli uwzględnić to, że na raz może mogłam postać z 5 krzyżyków, bo zawsze coś :>



I nawet obrys się znalazł (zrobił się, znaczy się :) ).


I już myślałam, że tyle w temacie pracy i na pierwszą odsłonę będzie haft na najmniejszą część choinki, kiedy dziewczęta uznały, że idą z tatą odnosić rzeczy po imprezce, to miałam chwilę wolną.

Kontury, kontury:




WTEM - no litości, największy kawałek choiny źle wymierzony, o 10 krzyżyków za mało. No haha, ale śmieszne. Na szczęście obok jest kawałek innej wielkości, damy radę, przeniosę wielkoluda trochę do góry. Się pomieściło.

Kontur-srątur



A skoro starsza spała w dzień, to i wieczorem nie jest zmęczona, to przez kawałek wieczoru wyborczego szyła ze mną. 

Krzyżyczki


i krzyżyczki


Na razie zostawiam na tym etapie. Muszę wydrukować nieco lepiej wzorek, bo jednak na czarno-czarnym kiepsko się rozpoznaje, co jest czerwone, a co zielone. Kontury na pewno miały być zielone, ale reszta ;) 

piątek, 23 października 2015

Co można uszyć?

Uszyć można wszystko, nawet psa. Nawet jamnika. Nawet dwa jamniki. A nawet cztery, jak przyjdzie ochota :)

Tutaj faza przygotowań do produkcji, czyli jak by tutaj narysować wykrój, żeby miał ręce i nogi, a tak naprawdę to nogi, ogon i pysk. I uszy. Nawet wyszło.





Potem - z racji braku natchnienia teraz-zaraz-natychmiast wykroje poczekały chwilę, aż nabiorą mocy urzędowej. Potem zostały znowu porzucone. Potem się wzięłam za przewracanie i o ile nosy dawały radę, to ogony dały popalić. Dzieci pomagały w wypychaniu i tak powstała jamnicza rodzinka:





Niebieskie dla prezent dla znajomych chłopaków - trochę cierpię, gdyż zyskały atencję matki, a nie dzieci, ale taki los artysty, nie zawsze trafia w gusta publiczności ;) Moje szkrabulce z psów zadowolone, i to bardzo (te w zygzaki są dla panien).

Jamników chyba powstanie więcej, chyba, że zamówienie zachwyconej mamy będzie opiewało na inne stwory. Się zobaczy :)

wtorek, 20 października 2015

Przerywniczątko

Przejścia z bloggerem, wersja kolejna.

Nadal z komputera głównego mojego nie mogę dodawać obrazków - nie mogę, to nie mogę, poradzę sobie inaczej, focha jeszcze nie strzelę. Ale za publikację nieprzygotowanego posta to już bym się mogła obrazić. I prawie to zrobiłam, kiedy po prostu mnie krew zalała, kiedy post się wziął i usunął. I to mówi pożal-się-boże-informatyk - system go nie słucha. Noż ludzie :>

Dobra, to jeszcze raz. Maleńki przerywniczek - dla kolejnej bratanicy czas szykować poduszkę, bo się za jakiś miesiąc czy coś koło tego zamierza urodzić. Wzór musiał być prosty, mały, no i dla dziecka :) No to wybrałam.

Potem dziubanko i niby cały motyl, a efekty niemal żadne, jakieś tam plamiszcza:



Czas na tło i kreseczki.

Tło jest.


Kreseczki też:




No, w końcu motyl wygląda, jak człowiek. Teraz nabierze mocy urzędowej, poczeka z miesiąc-dwa-osiem, aż się wezmę za uszycie poduchy, doczeka kolejnej prezentacji i wręczenia maleństwu :)

I jeszcze kilka fotek z etapu powstawania. Na tym motylu dziewczyny ćwiczyły nie tylko przeciąganie nitki (trenowane od dawna: matka wkłuwa, dziecko przeciąga, matka dostaje piany na ustach, ale takiej tajniackiej, bo co któreś przeciągnięcie to nawlekanie igły od nowa), ale i wkłuwanie - na czerwonych kawałkach i w ogóle wszystko. Tada:





Trzeba było tylko pilnować, żeby nie omijały dziurek :)

poniedziałek, 12 października 2015

Zegary - skośnie? Chyba nie do końca

Powrót do Zegarów nr milion pięćset. A podejście do notki co najmniej piąte. Czeka ona tutaj od kilku ładnych tygodni, bo nie zgrałam zdjęć, a to jeszcze chciałam kawałek skończyć, a to coś tam. Ale w końcu wypada coś napisać, bo zaraz pójdzie to w miesiące, a nie tygodnie.

Zabawnie było, bo przez moment, kiedy już mogłabym się zająć zegarami - albo poudawać, że się zajmuję, to mi zniknęły nici. Opowiadałam jakiś czas temu. Ale nici się znalazły, brakom jakoś zaradziłam (wyceny zużycia nici dla koloru, którym się skacze, jak durna, są bez sensu - kilkaset krzyżyków na cały obraz to może być za dużo, jak na jeden motek, skoro co chwilę trzeba zaczynać i kończyć, albo skakać po 5-10-15 krzyżyków, serio serio), do pracy usiadłam. I nie przestaję :)

I tak popatrzyłam na rozgrzebane kilka miejsc z parkowaniem i mi się odechciało. A skoro mi się odechciało, to czas zacząć w nowym miejscu, co też zrobiłam. Ale najpierw dociągnęłam jeszcze trochę czarnej plamy - bo tego parkowaniem robić nie chciałam. Nie chciałam robić plam parkowaniem, ale robić będę - o tym za moment. Żeby nie było, że znowu zaraz mi przejdzie, wzięłam nowy kawałek rozpoczętej kartki i zabrałam się do parkowania skosami. Tak sobie wymyśliłam, że to będzie lek na całe zło.

To, co mi nie pasowało, to dylemat: a robić te półkrzyżyki i potem się cofać, czy od razu całe? Wyszło, że prościej będzie od razu całe. Ale od razu całe, przy moim sposobie prowadzenia krzyżyka, oznacza, że muszę iść od prawej do lewej w rzędzie, bo inaczej łapka mi się wykręca i nie lubię tak. Dodatkowo nie chciałam iść w kolumnach, żeby nie było widać granic między nimi. No to skosy, od prawej do lewej, cofanie się o 9 krzyżyków - no taka oszczędność.

Krzyżyki w całości - nowość! Krzyżyki od prawej strony - o rety, to dopiero!

Znalazłam więc miejsce, gdzie wzór po prawej jest już solidny (plama czerni), jakby krawędź pracy i dawaj. Oczywiście, jak się zaczyna co chwilę nowy kolor, którego jest krzyżyków dwa, albo trzy, to się cholery dostaje z rozpoczynaniem i kończeniem. Przy normalnym haftowaniu też ;)

Ale za to jak doszło do przeplatanki, gdzie na kilkudziesięciu rzędach (robię po 10 krzyżyków w rzędzie) jest raptem 5 kolorów, które normalnie robią konfetti - poszło, jak burza. W takich sytuacjach nie ściągam igły z nitki, tylko wachluję nimi. Wychodzi cudnie, szybko i w ogóle :)

Nie mam fotki sprzed eksperymentów, ale widać, gdzie jest nowy kawałek:



No i jeszcze zbliżonko:



I tutaj zrodziła się zagwozdka. Otóż, jeśli chciałabym zostać przy haftowaniu od góry do dołu, (lepiej mi się wtedy nitka pod spodem układa niż, gdybym szła od dołu - wtedy idealnie na linii wbicia igły), to muszę zrezygnować z 'otwartości' parkowania - rzędy niższych skosów będą kończone na granicy wyższych skosów. I siedziałam z tą zagwozdką i siedziałam, aż mi dobre kobiety podpowiedziały. Skosy sobie mogę robić, jak chcę (a chcę a) całymi krzyżykami, b) od prawej), tylko sam skos może być w różną stronę. Objawienie :) Wracać można nie o 9 krzyżyków, a o 11, tyle trzeba było kombinować, żeby na to wpaść. Na razie skosem zrobiłam jeden rządek.



Po czym przyszło kolejne olśnienie - skosy skosami, ale skoro i tak nie będzie zysku z wracania o 9, a nie o 10 krzyżyków, to może po prostu prosto? To do wypróbowania niebawem. Przy czym na pewno nie będą to super proste kolumny w dół, tylko granica będzie poszarpana, żeby nie było widać granic.

A teraz to usiłuję dodłubać porozpoczynane strony, bo się człowiek męczy, jak tak musi się ograniczać zostawionymi kawałkami. Wyglądało to tak:



Jest tak:



Dokończę ten zawijasek - jest masakryczny! Dobrze, że się zdecydowałam na parkowanie, bo dłubanina z konfetti by mnie tutaj zamordowała całkowicie.

UPDATE z poniedziałku rano - podczas meczu dodłubałam sam środek tego zawijaska i kawałek po lewej. On nie był masakryczny. On był przemasakryczny (ten zawijasek). I już wiem, że nawet plamy wielkie parkowaniem robić będę, bo się tworzy milion pięćset granic, potem trzeba wszystko wściubiać i w ogóle. Nie nie nie. o! No i - pojechałam to po lewej w miarę prosto w dół i też wszystko daje radę, czyli całe krzyżyki, od prawej do lewej, nierówne granice, nie trzeba iść od razu w skosy, żeby było przyjemnie.

Oraz dumna z siebie jestem niesamowicie - mam rozpoczęte raptem trzy prace! Las, zegary oraz wzgórze wróżek, którego raptem kilkaset krzyżyków jest, no ale liczy się jako zaczęte. Przygotowane są trzy nowe prace:
- fraktal: przygotowane nici, wzór, materiał jeszcze nie (ale już zakupiony) - nie robię więcej nic, bo zacznę i co to będzie ;)
- Einstein dla mojej mamy - przygotowany, pokraktowany materiał, wzór, nici, wszystko, ale nie zaczęty, z tego samego powodu, jak powyżej,
- biblioteka mini: materiał to wytnę z poprzedniej biblioteki, nici dokupione i prawie całe przygotowane ;) Tylko wzoru nie mam :D Na promocję czekam, charakter ćwiczę i takie tam.

czwartek, 8 października 2015

Las

Największe drzewo posadzone i nawet wyrosło ;) Jakiś czas temu dokończyłam rozpoczęty krzak, zaczęłam wielkie, wielkie drzewo (to drzewo to 1/4 krzyżyków całej pracy :) ), zrobiłam połowę korony, odłożyłam, jak to ja. I drzewo doczekało się wzięcia w podróż do stolicy i kilka godzin w pkp.

I duże drzewo jest.

Tak wygląda w tamborku korona drzewa:



A tak rzut oka na całość - nadal z tamborkiem, bo inaczej ilość zagnieceń przekracza wszelkie normy ;)




Praca ta jest wybitnie pracą wyjazdową - prosty wzór, jeden kolor, mały (w miarę - w porównaniu do kolosów). Teraz już drzewa będą mniejsze, to i może częściej prezentacje będą. Jak na razie zrobione jest 60% obrazka.

Przy okazji - blogger dostał trochę na łeb. W firefoxie nie działa dodawanie obrazków, w chrome to samo, w IE niby można, ale nie tak, że się kliknie i jest, o nie nie nie. I też dopiero za którymś razem w łaskawości swojej dodał obrazeczki, paskuda jedna. Po czym zawiesza cały system. Nie wiem, co poczarowali, ale zrobili to źle, oj bardzo źle.