wtorek, 29 marca 2016

Zaległości nadrabiam - prezencik

Zaległości się zebrało, że hej. Dzieci chore, ja chora, pełno pracy i w ogóle wszystkiego. A już tydzień temu dostałam paczuszkę za wygrane losowanie w ramach lutowego podsumowania UFOkowego roku u Kasi :) A przesyłka fajna. I dla mnie :D

W środku bowiem:
- kanwa i muliny

- breloczek

- karteczka

- i słodkości. Dzieci chciały zachachmęcić, ale, wyobraźcie sobie, że nie lubią kawy :> Bardzo przemyślane łakocie, panny spróbowały i oddały mnie :D

Kartka powędrowała na wystawkę kartkową (ściągnę tę z zimą ;), breloczek chyba dam do kluczy, kanwę wykorzystam w takim jednym projekcie wakacyjnym, a muliny akurat do Wzgórza będą. No wszystko jak znalazł, nic, tylko wygrywać. Szczerze polecam każdemu ;)

Jeszcze raz serdecznie dziękuję!

poniedziałek, 21 marca 2016

Nareszcie! Trochę kresek

Nie chciało mi się haftować Wzgórza. A potem mi się nie chciało. Z łaską zrobiłam kilkaset krzyżyków po prawej stronie i dalej mi się nie chciało. Aż na którąś wizytę u teściów wzięłam czarną nitkę, kanwę, no i schemat - nie to co na ferie ;)

Początek prosty
Dalej też prosto, i dalej i dalej i jakoś tak wyszło, że tych kresek zrobiło się tyle


a potem dalej sobie machałam wieczorkiem którymś, bo jak nie miałam natchnienia się wziąć do czegoś dużego, to brałam Wzgórze, żeby zrobić cokolwiek.

Był więc i taki etap:
i nagle taki:
i obrazek w końcu wygląda jak człowiek ;) Kreseczki tutaj są cudne. Na razie w pojedynczych miejscach (napis "Gold" oraz oczy i usta u wróżek) trzeba było się wstrzelać z kreskami w pół krzyżyka (nie cierpię), a tak to same łatwizny. Można się do tego zabierać przy dowolnych 5 minutach luźniejszych, bo ani tu trudności ani filozofii nie trzeba. A jak wychodzi? Świetnie :D (jak zwykle skromnie przyznaję ;) )

czwartek, 17 marca 2016

Informacyjnie

Otóż nie będzie żadnych fotek żadnej z moich prac. Będzie za to dużo informacji - nowych.

Po pierwsze - wygrałam! Choć raz coś wygrałam :D Kiedyś nie wygrywałam, bo nie brałam udziału w żadnych zabawach, nic więc dziwnego ;) Ale potem zaczęłam brać udział nawet w Candy i nadal nic. A tu się szczęście do mnie uśmiechnęło, gdyż w losowaniu w temacie "podsumowanie UFOkowego roku - luty" generator wylosował mnie. Cudnie!

Po drugie - o Candy u Katarzyny już było, teraz jeszcze o Candy u Agnieszki :) Patrzcie, jakie wspaniałości. Ja bym się tam z nimi nie rozstawała, ale skoro Aga ich nie chce, to mogę je przygarnąć ;)

Ukoję sobie nieco nerwy. Gdyż po ostatnich "przejściach" muszę odreagować. No muszę, bo się uduszę. Oraz nie chce mi się dziubać Zegarów (dobra, dziubię, ale weekend odpadł, to mi tak łyso brać się w środku tygodnia, nie wychodzi i już), Wzgórze mnie nie pociąga, a praca trzecia o której ja wiem, a Wy rozumiecie ;) na razie się trochę dodziubała, ale skoro brak jej teraz terminów, to też trochę odpocznie. Żeby nie było - robię część piątą (ale cicho sza ;) ).

A co robi taki ktoś, jak ja, jak już nie może, bo umrze? Rozpoczyna nowe prace. Ale tak z przytupem, to się będzie oszczędzał. Nie ma to tamto! Ale żeby nie było, tutaj najpierw muszę się przygotować, gdyż!

Projektem pierwszym, który odpalam, jest needlepointowy Ananas:

Nie wiem, jaką zrobię kolorystykę, na razie nic nie wiem, poza tym, że zamawiam monocanvę (choć raz będę choć trochę pro ;) ) i że na pewno nie w złotych kolorach :D Raczej nie będę zamawiać od razu cudownych nici, gdyż nie mam aż takiego parcia na pro - wystarczy porządna kanwa (na razie). Kanwę (monocanvę :) ) zamawiam, kolorystykę wymyślam, ramę sklecę (albo poproszę o) i jazda :)

A drugim rozpoczynanym projektem będzie w końcu Bibliotekarka, kupiona milion lat temu:
Przy czym tak: nie robię tych pasków na dole oraz mocno ograniczam kolorystykę, bo mnie szlag trafi, jak będę kupowała nici, żeby zrobić nimi 4 krzyżyki rozsiane po całej pracy. Jeszcze mi beretu nie zryło aż tak dokumentnie :) Przerabiam więc sobie nieco wzór, rezygnując z części kolorów, zastępując je zbliżonymi, etc., obcinając po rozmiarze. Haftowanie zacznę od czarnego (do którego dorzucę dwa najciemniejsze kolory również), a potem po kolei będę wypełniać, część wg. własnego widzimisię (np. w ołówku we włosach jest kilkanaście kolorów czerwonych i ceglastych, naprawdę, obędzie się z 2-3), oczywiście po sugestii tego, co jest we wzorze. Na kanwie 16ct - debiut będzie i praca w sam raz wpasuje się w posiadaną ramkę ;) (kwadrat 50x50).

To do dzieła :)

wtorek, 15 marca 2016

Candy u Katarzyny!

Szalona Katarzyna ;) postanowiła odkupić nie swoje winy i przeprowadzkę i organizuje szybkie Candy. No dobra, niech będzie :D Warunkiem jest wspomnienie o tym w noteczce - ależ proszę bardzo.

Bannerek taki fajny:

jest też po prawej stronie.

A nie dość, że bannerek fajny, to jeszcze bazy do kartek super - co je widzę, to wiem, czego mi brakuje, żeby zrobić jakieś kartki :P Kartek właśnie :D No, może mi się uda (szczerze wątpię, ale mogę się chyba łudzić, co nie? :) ).

poniedziałek, 14 marca 2016

Walentynkowy tamborek - koniec

I tak, jak mi się wydawało, do tej pracy po prostu trzeba było siąść i ją zrobić. A jak nie szła, to się nie męczyć, bo to bez sensu jest, o! :) (ale z notką szło jeszcze gorzej, więc nie narzekajmy! :D)
Ostatnio było tak (sukces):

Potem tak
A jeszcze potem nawet tak :)
Wygniotło się to okrutnie, takie uroki pracy z tamborkiem.
Potem nawet wyprałam i wyprasowałam
i machnęłam zdjęcie pod kątem
I jeszcze rameczka. Dysponuję jedynie zdjęciem komórkowym, więc wiadomo, jak z jakością. No ale jest. Nożyczek nie widać, kolory bez sensu, ale jakoś tak na aparacie fotek brak.

piątek, 11 marca 2016

Zegary, strona kolejna

Kolejna strona, opatrzona numerem 23, dla mnie w kolejności z kolei 21. Zaczęta przy poprzedniej stronie, duża plama czerni weszła na tę, nauczona doświadczeniem ;) nie parkuję dużych plam, tylko jadę z tym koksem, miałam więc niemały wcale naddatek na 23-cią:


I poparkowałam nieco inaczej. Skoro kolory idą okręgiem, jak to na tarczy zegara wypada, poszłam też tak samo, ograniczając pierwszy przebieg do brzegu między drabinkami a czarnym zupełnie obrzeżem. A drugi przebieg to już drabinki i ich wypełnienie i wyszedł taki sobie łuczek


Potem dociągnęłam czerń i milioń-pińcset ciemnych szarości na dole strony, a następnie, na podobnej zasadzie (to szare tło to łącznie z 10 kolorów, które w siebie przechodzą), cały środek i cyferkę. I się zrobiło. Nie powiem, że samo, ale bez większych niespodzianek (zwłaszcza niemiłych), żadnych granic, ani innych bezeceństw.

Zostało 9 stron :) z czego 5 niepełnych. Zegary, strzeżcie się! Fraktal przybywa :P Już normalnie za niecałe pół roku.

Kilka uwag. Pierwsza strona zrobiona z łączeniem parkowania i dużych plam z której jestem tak zadowolona. Nie mam tutaj możliwości przyczepienia się do czegokolwiek, choćbym chciała :) Idąc łukiem (zgodnie z tym, co było na wzorze) nie robiłam żadnych ostrych granic, typu linia, skos, cokolwiek, bo kolory same w siebie przechodziły w granicach po 6 - 8 krateczek i to wykorzystałam. Mam więc chyba metodę na duże połacie przechodzących w siebie kolorów - follow the colour! :D

Zbliżonka:



piątek, 4 marca 2016

Poduszkowo - na szybko

Motylek nie należy do prac wykonanych po szybkości. A do prezentowanych, to w ogóle.

W październiku! (tak, zeszłego roku) wyszywałam z dziećmi




aż wyszyłam.






A potem leżało. I leżało. I leżało. Dziecko zdążyło się urodzić (w listopadzie), to się w styczniu wzięłam za szycie. I uszyłam. I prawie miałam dać rodzicom, ale nie miałam czasu a) wyprasować, b) kupić poduszki. O prezentacji nie wspominając ;)

I tak pamiętałam o tym, żeby zrobić zdjęcia i w końcu machnąć notkę i mieć temat zamknięty, ale nie! Co robiłam zdjęcia, to potem zatykała się karta, albo dostawałam zaćmienia, zawsze zdjęcia kasowałam, bo wydawało mi się, że już je zgrałam, albo coś. Nie wiem, co wtedy siedziało w moim mózgu. Ale w końcu nie dość, że poszewka wyprasowana, to jeszcze obfocona, a zdjęcia są. Do rodziców chyba pójdzie bez wkładu, bo jakoś do sklepu mi nie po drodze (od października nie umiem pojechać i kupić jakiegoś jaśka). Podobno jaśki w domu mają - tyle dobrego :D

Tak poszewkę umiem uszyć, inaczej nie ma mowy. Bo ja nie umiem szyć :)


Tył na zakładkę (też dlatego, że tylko tak umiem). Materiał taki w paseczki, biało-fioletowe.

A dziecko ma juz trzy miesiące, chyba czas wręczyć podaruneczek :)

wtorek, 1 marca 2016

Podsumowanie prac nad UFOkami - luty

Podsumowanie prac w lutym. Szybko będzie, bo z całych trzech zostały raptem dwa :)

Zegary, ostatnie notka tutaj, ostatnie zdjęcie z notki jest takie:
a przez weekend doszedł jeszcze jeden łuk:

Względem poprzedniej prezentacji przybyło wszystko poniżej całego skończonego rzędu. Dwie strony i duże zadatki do dwóch kolejnych. Dobrze jest.

Wzgórze dostało i tło w drugim pokoju i glebę :) Notencja też była.
Też do przodu. Choć tempo mocno spadło, bo ostatnio było mi nie po drodze z tą pracą. Dopiero w ten weekend wzięłam po raz drugi do łapek w tym miesiącu i powstało dużo kreseczek. Nie mam fotki najbardziej bieżącej (kreski w całej pierwszej komnacie), ale początek kreskowania wyszedł tak (bardzo obiecująco, powiem szczerze :D):

Kreski, tak jak podejrzewałam, proste, lekkie, łatwe i przyjemne, chociaż na jedną komnatę zeszło mi całe luźne popołudnie, więc trochę narobić się trzeba. Ale efekty są.

Teraz, żeby to nie było tylko podsumowanie tego, co już było pokazane, kilka słów o systemie pracy, jaki mam teraz. Otóż priorytetem są Zegary. MUSZĄ być zakończone w tym roku i to bardzo szybko, bo chcę Fraktal. Oj, jak chcę :) Skoro w pewnym momencie przeszłam na parkowanie kolumnami w dół, plan był taki, żeby jedną kolumnę na tydzień robić - dużo plam, powinno się udać. Tygodnie zaczynają się u mnie wraz z rozpoczęciem weekendu ;) bo w ciągu dni pracująco-treningowych to trudno czas znaleźć, żeby sensowniej do krosna usiąść. Tak więc piątki wieczorem (jeśli jest możliwość, najczęściej nie ma), część soboty i niedzieli, to krosno i Zegary, potem jakieś dorabianie w tygodniu, ale często nie wychodzi. Z racji tego, że nastąpiła wtopa i nie mogę haftować wszystkiego kolumnami w dół, parkować będę części bardziej kolorowe niż białe tło i czarna obwódka ;) a tło będę dorabiała sukcesywnie, tak, żeby tygodniowo te 1150 krzyżyków przybywało (tyle ma jedna kolumna, liczbowo się zgadza). Roboty niby na 30 tygodni (w momencie powzięcia tej decyzji, na ten moment to już tylko 25 :D), ale wiadomo, na pewno będą takie, kiedy nie uda się machnąć całej kolumny, albo w ogóle nie uda się postawić żadnego krzyżyka. Ale plan jest. I na razie się go trzymam, czyli cały miesięczny plan wykonany. Brawo ja! :D

PS. Dawno niczego nowego nie rozpoczęłam :> Mózg mnie od tego świerzbi! Może sobie wmówię, że biblioteka jest nowa i jak wyrobię plan miesięczny w Zegarach, to coś tam machnę? Bez sensu, ale głośno sobie myślę, co by tu zrobić, żeby nie odpalić nowego wzoru, a było coś innego. Lololo. Nadal - mam trzy przygotowane prace, których NIE-RU-SZAM (materiał, wzór, nici, nawet materiał pokratowany itp), a chcę jeszcze coś innego (jakby za mało mi było małokolorowości w Twisted, chcę jeszcze jednego samplera, albo powtórkę lasu (albo operację mózgu)). Ratunku! :)