piątek, 27 marca 2015

Zaległość ostatnia - Biedronka

I została tylko jedna zaległość: biedronka. Też już prawie-prawie.

Kolejne dwie strony tła machnięte. Jedna sesja i będzie gotowa. Czyli niedługo, gdyż to też jest praca a) lekka b) w miarę nieskomplikowana, więc dam radę. Może w przyszłym tygodniu?


I - tada - premiera nowej pracy, do tej pory robionej w systemie: minimum 500x na miesiąc (taki system był do momentu, kiedy miałam na warsztacie 6 - 9 prac i chciałam każdej dodać choć trochę krzyżyków raz w miesiącu), po 2 sesjach, czyli wpadło jakieś 1500 krzyżyków. Teraz tylko nad tym siedzę, więc aktualne postępy są duże-duże, ale chcę zaprezentować kolejny etap, jak będzie nieco więcej.

Rozpoczęta w sposób dla mnie wybitnie nietypowy - dlaczego zaczęłam od prawego dolnego rogu, skoro zawsze z lewej strony zaczynałam? No zabijcie mnie, nie wiem.


Pytanie - co to jest? Niektóre z Was powinny wiedzieć :)

czwartek, 26 marca 2015

Bambusy

Druga zaległość melduje się :)

Bambusy - tutaj zaszła zmiana (no łał, nie robiłabym prezentacji, jakby nie zmieniło się nic ;) ).

Po pierwsze - machnęłam prawie całą rameczkę z liści. Prawie całą, bo jedne listki wymagają jeszcze wypełnienia.

Po drugie - wyprałam w końcu ;) Matko, ale były uświnione. Mazak, mazak, ślady z haftowania - no jak praca była odpalona 4 lata temu, to się nie ma co dziwić. Woda wyglądała, jak małe bajorko.

Już po praniu i po zrobieniu prawie całej rameczki z liści:


Doniczka super, ramka niezła. Zostało dokończenie listków, listków dookoła, wypełnienie rameczki i okreskowanie (chyba ciemną zielenią?). Tymi czarnymi kreskami się proszę nie przejmować - nie chciałam kończyć nitki, bo raczej będzie jeszcze potrzebna, ale ten kawałek do okreskowania jeszcze nie jest skończony, więc sobie poczeka taka niby schowana. Dwie sesje po kilka dni i bambusy będą skończone.

Żeby było zabawnie, znalazłam niechcący (jak zwykle), niezwykle pasujący do nich wzór. Storczyki tym razem. I tak się zastanawiam - no w tym roku to się nie wyrobię, nie ma szans, ale może w przyszłym? Muszę o tym wzorze pamiętać przy wieszaniu bambusów - żeby zostawić miejsce, albo taki obraz wybrać na sąsiedztwo, żeby go bezproblemowo potem przeprowadzić.

Storczyki do rozważenia:


wtorek, 24 marca 2015

Okna. A najpierw znowu kilka słów wyjaśnień

Mam kilka przygotowanych postów, bo kiedy w końcu się wzięłam za fotografowanie, to machnęłam zdjęcia wszystkim pracom. Dwie nawet już opublikowane, trzy czekały w kolejce.

I się doczekały, bo generalnie musiałam zrobić przemeblowanie w planach. Tak się porobiło, że trafiłam w zeszłym tygodniu do szpitala, na stół operacyjny, mam pocięty cały brzuch i siedzenie nawet bywa ciężkie. Kolosy się robi na krosnach - odpadają. Duże hafty dużo ważą - odpadają. Trudne wzory wymagają bardzo przytomnej głowy - odpadają. Zostają maleństwa i średniaczki :) Dlatego teraz niektóre prace w ogóle z harmonogramu wypadają.

A skoro już się nagadałam, to prezentacja okien.

Okna rozpoczęłam na fali mego zachwytu lnem. Nawet zapisałam się do SALu na FB, kupiłam len i w ogóle, po czym zobaczyłam to:


w podsumowaniu roku 2014 u Agnieszki i przepadłam. Wzór mignął mi raz i drugi kiedyś tam, nie zrobił wrażenia, a dopiero niebieskości (bardzo lubię - chciałam kiedyś sampler w zimnych niebieskościach zrobić - i KIEDYŚ go zrobię, pewnikiem któryś z Long Doga) spowodowały, że musiałam go zacząć już!

Kupiłam więc len, odleżał chwilę swoją, ale skrajnie krótką. I się zaczęło. W styczniu machnęłam szlaczek u góry, ale nie cały. Znaczy się krzyżyki wszystkie, a potem kreseczki. Kto by korzystał z dołączonego do wzoru schematu kreseczek? No naiwniak jakiś ;) I tym oto sposobem nie zauważyłam na początku np. kreskowania falbanek na dole. Zdolna ja. Za to przedtem wzięłam i machnęłam kilka wypełnień drobnych kwadracików, ale mi się nie spodobało, to sprułam. Nie będzie. Potem falbanka, ale z kolei nie w całości, bo mi się pojedyncza nic skończyła, a gnałam do krzyżyków. Dokończę kiedyś.

Szlaczek wygląda tak:


W styczniu szlaczek, w lutym kawałek okna, na początku marca - na wyjeździe, dokończenie okna. Niemal dokończenie, bo pierwsza nitka się wzięła i skończyła. Po dokupieniu w chwil kilka dokończenie, zrobione kreskowanie, tak wygląda okno pierwsze:


A tak całość (tutaj lepsze kolory):


Proszę nie zwracać na wątpliwej jakości żyłkowanie - tutaj się okazało niemal zbędne, bo jak już się machnie obwódkę okna, to reszta liczy się sama ;) Takie cuda tylko w prostych haftach.

Wrażenia? Len jest cudny. Ale tak cudny, że po prostu och. Ale - oczywiście tylko do prac bez tła. Jak się zakrywa całe tło, to nie ma sensu.

Len o taki. Kolor kość słoniowa, gęstość to 35ct, 2 na 1. Nici DMC, jasny to 809, a ciemny to 796.

środa, 18 marca 2015

Dzieci, dzieci są jak koty

Dzieci, dzieci są jak koty. A psy też jak koty. Albo gorzej :> Pcha się toto do zdjęć, jakby własnych miało mało. I przeszkadza. I nie słucha.

Chciałam pokazać postępy w obrusie i to, jak zmieniła mi się koncepcja (znowu). Weź tu babo, rozłóż obrus, zaraz się zleci cała banda ;)

Generalnie moje dzieci i mój pies, to dwa różne światy. Pies korzysta z tego, że są dzieci - śpi w ich łóżkach, na ich kocykach, w ich namiotach itp., ale tylko kiedy ich nie ma, bo one za tym nie przepadają. On za to nie przepada za nimi, więc zawsze przed nimi zwiewa. Ani on z nimi się nie bawi, ani one z nim. No chyba, że można zrobić sztamę i wkurzać matkę. Tutaj zwierzę zwąchało że-niby-zabawę,


więc zaraz za nim przylazły panny,


No mamo, jaki fajny dywan. To nie jest dywan, złaż.


No mamo, jaki fajny, chodź.Pies znowu przetuptał przez całość. Co sobie będzie bronił, niedawno był kąpany, to nawet prawie czysty jest.


Można też liczyć muffiny.


Do wypęku. Zawsze wychodzi dziesięć - magia jakaś, czy co?


Tu znowu bulwers - już zlazły, już prawie, a matka dalej coś. Co za matka.


Już tylko trochę się tym bawię, trochę chyba wolno?



W końcu się udało machnąć fotę całości, gdzie widać, jak to będzie wyglądało dalej - taki trójkącik (a raczej jego ramiona) pójdzie też w drugą stronę, środek będzie wypełniony bardziej (no bo ten będzie najbardziej widoczny). Czyli jeszcze tylko 8 muffinek, lamówka (chyba zrobię ją sama, ostatnio poczytałam, jak to się robi :) ), i będzie gotowy obrus.


Zbliżenie na sam środeczek :)

wtorek, 17 marca 2015

Troszkę mnie nie było - zegary, zmiana planów, wielkie pranie

Troszkę mnie nie było. Już się tłumaczę.
Najpierw - przed wyjazdem, gnałam z pracami i pakowaniem się, żeby a) spakować się i pojechać, b) wyrobić się z założeniami planu na luty. Udało się, choć bodajże koło północy ;) I nie było kiedy robić notek. A potem był wyjazd i duuuuuużo krzyżyków, bo jak dzieciaki szaleją w kulkowni (była w hotelu :) ), to można siedzieć z pracką. To siedziałam. A potem musiałam tutaj coś skończyć, tam dopracować, zrobić zdjęcia i dostać natchnienia. Oto jestem!

Na pierwszy ogień idą Zegary. Oj, dawno nie miały prezentacji. Tak wyglądają po zrobieniu strony nr 14:


A żeby było zabawniej, nie było prezentacji strony 13. Bo jakoś tak. No nie było i już. Strona 14 w szczególikach wygląda tak:


Jak widać, prezentują się piękne. Takie niepoplamione, rozłożone i w ogóle. Uwaga, znowu będzie o mojej głupocie. Jak pamiętacie, zegary były pomalowane mazaczkiem. Który, jak się okazało na Bibliotece - niby się spiera, ale nie do końca :> Zanim jednak postanowiłam wyprać WSZYSTKO, co ma jeszcze ślady kratkowania, w tym przypadku chciałam wykorzystać istniejące krateczki i ułatwić sobie sprawę z żyłkowaniem. Z przerwami zajęło mi to pół dnia. Ale są wyprane, czyściutkie, znowu po kuracji chlorem (nie wiem, jakim cudem nitki to znoszą, normalny, chlorowy wybielacz, a one nic ;) za to mazak idzie w cholerę).

A po drodze wymyśliłam, że zmieniam sposób pracy. Zostawiam tamborek przy Zegarach i przesiadam się na krosno (zdjęta z niego Biblioteka jest odłożona - o tym za moment). Będę robić tę prace kolorami. Ciężka cholera mnie bierze, jak na stronie jest kilkanaście krzyżyków, potem na następnej znowu, ale przecież jedna strona na raz. A kij z tym, nie pasuje mi i tyle. Od wczoraj macham kolorami, wiadomo, w granicach rozsądku, nie będę latała z kolorem pięć stron dalej, ale generalnie, jak się za jakiś wezmę, to może na nieco więcej niż 5 krzyżyków, bo mnie przy tym krew zalewa, i zawsze przy zakończeniu strony mam np. 150 krzyżyków w 18 kolorach. Cholera by je wzięła :> Chyba się nie nadają do takich pstrokacizn - wniosek na przyszłość, że b. dokładnie trzeba się przyglądać wzorom, które idą na warsztat.

Przy krośnie rozłożonym tak, że wchodzi cała praca - może praca kolorami na jakimś tam obszarze będzie realna. Sprawdzę oczywiście w praniu ;)

Tak wyglądają Zegary rozpięte na krośnie:


Stwierdziłam, że zacznę od czarnego, najprościej :) a żeby nie łamać krzywizn i takich tam, to zacznę od strony na samym brzegu, a co ;) Jak szaleć, to szaleć:






Tutaj po postawieniu 675 krzyżyków:


I jeszcze kilka uwag ogólnych:

Materiały są jakieś porąbane. To nie jest tak, że z uporem godnym lepszym sprawy kratkowałam materiały, z których mazak nie chciał schodzić. Otóż zawsze schodził. Jak wykazało przedwczorajsze wielkie pranie, mazak zszedł od ręki z pracy porysowanej dwa miesiące temu, z takiej, która ma ponad 4 lata - też. To były kanwy 14ct. Kijowo schodzi z 18ct, którą posiadam. To mam na usprawiedliwienie swojej głupoty :) Po prostu zawsze tak to działało, że działało, to skąd się mogłam spodziewać, że nagle przestanie? No teraz już jestem mądrzejsza i nie będę ryzykować. Żyłka Twą przyjaciółka, droga hafciarko.

I drugie, jeśli chodzi o ogólną organizację prac. Na razie odłożyłam na bok Bibliotekę. Próba ciągnięcia dwóch kolosów przy jednoczesnych kilku innych pracach, była pomyłką. Skoro przez ponad 5 miesięcy byłam w stanie machnąć 2 strony, a to i tak dlatego, że "trzeba trzeba, odpaliłaś pracę, to trzeba", to znaczy, że to nie jest dobry pomysł. Na dodatek - przy ostatnim praniu miałam przez moment cichą nadzieję, że ten wybielacz jednak zeżre nitki i będę miała wymówkę, żeby pracy nie kontynuować :> To mówi samo za siebie. Na chwilę obecną nie ma sensu ciągnąć być może nieudanego projektu. Nieudanego, bo przeceniłam swoje siły i koncentrację - nie jestem w stanie długo ciągnąć tylko jednej pracy, płodozmian dobrze mi robi na mózg. Nieudanej, bo męczy mnie bardzo 90 kolorów, nawet pomimo wypracowanej techniki, co zrobić, żeby się w tym nie gubić. Nieudanej, bo straciłam pewność, że wzór mi się podoba. No nic, najwyżej się nauczę na własnych błędach. Nici dużo nie zużyłam, co kupiłam, to zostaje, kanwa jest do ew. odzyskania, bo przecież zahaftowany tylko kawałek. Ale to tak na wszelki wypadek, jeśli zapadnie decyzja w ogóle o braku kontynuacji. Na razie jest przerwa. Wrócę do pracy, kiedy skończę Zegary. Jeśli odłożę Bibliotekę i głównym dużym projektem będą Zegary, jest szansa, że zakończę je do końca roku. A po drodze zobaczę :) Prace na ten rok mniej więcej rozplanowane, priorytet to gonienie Zegarów i kończenie tego, co jest pozaczynane, z naciskiem na to, co można skończyć najwcześniej. Ciekawe, jak wyjdzie to :>