A tak się przygotowywałam do haftu urlopowego, że po prostu wtopa za wtopą.
Zorientowałam się dzień przed wyjazdem, że tylko mi się wydawało, że mam przygotowany wzór. Znaleźć materiał, dociąć, okleić (nie chciałam obszywać już), nici na szczęście były, wzór niby też. Dorzuciłam żyłkę, żeby ożyłkować sobie chociaż trochę ramkę i wio.
Po czym się okazało, że fajnie fajnie, ale wzór wzięłam co prawda ten (co za sukces!), ale nie ten opracowany przeze mnie, gdzie np. były wycięte elementy, których nie chciałam szyć, albo np. przepołowione kartką drzewo jednak połączone i wydrukowane na jednej stronie. Otóż nie. Wzięłam wydrukowaną wersję pierwotną, w dwóch opcjach: wyraźnej i niewyraźnej. Z tej wyraźnej nie miałam całości kartek. Brawo dla mnie! Ale dla chcącego, nic trudnego.
Ożyłkowałam pracowicie rameczkę: 360x100 krzyżyków. Żyłkowałam co 5 krzyżyków, żeby łatwo liczyć. Miałam więc dobrze ponad setkę ściegów. Pomyliłam się w czwartym. Brawo ja! Zorientowałam się po postawieniu pierwszych krzyżyków. Po czym się w ogóle okazało, że len z żyłkowaniem to za gruby jest i źle się krzyżykuje, ale zostało to na pierwszy rząd 'podłogi', żeby wiedzieć, jak daleko ma to sięgać. A potem - dnia drugiego urlopu, dziecię mi się pochorowało, trafiliśmy do szpitala, czasu na nic nie było, nawet jak wyszliśmy, był rozgardiasz, hałas, awantury 4 dzieci (dwójka to wnuki szwagierki), które dokazywały. Część wczasowiczów po tygodniu pojechała, 2 bestie są do okiełznania, drugi tydzień już był bardziej hafciarski.
Sam haft bardzo przyjemny, kolor dobrałam nieźle. Znowu wniosek: przy lnie trzeba po prostu liczyć na bieżąco, nie bawić się w jakieś kratki, bo ich wygenerowanie to też pełno liczenia, pomyłek i wszystkiego, co jest po prostu zbędne.
Jak na urlopowy tydzień: 3000 krzyżyków (co z tego, że w jednym kolorze, trzy tysiące to trzy tysiące :) ) - nie jest źle!
Dolna krecha na prawie 400 krzyżyków i pierwszy krzak, a ja dumna i blada ;)
Potem drzewko, a najpierw jakiś kicajec i roślinność
Potem choinki - sierpień mamy, czas o świętach myśleć ;)
No i następne malizny i miejsca na duże drzewa - naprawdę nie miałam zamiaru dziergać dużego drzewa, kiedy jedną stronę miałam niewyraźną i odcięte ze dwie kolumny, a druga zaczynała się dziwnie - przeliczyłam krzyżyki tak, że granice kolejnych dziesiątek się zgadzały i zostawiłam na zaś - na za niedługo, bo wzór wydrukowany sensownie już mam.
Puste miejsce pośrodku to miejsce na duże drzewo, potem za pieńkami miejsce na mniejsze, no i zostawiłam w połowie krzaczka.
Tyle zrobione przez tydzień - dwa, teraz moment poczeka, bo mam parcie na skończenie róży możliwie szybko, żeby mieć inne duże prace na tapecie. O planach opowiem w następnej hafciarskiej notce :)
Fajnie. Dużo już masz:)
OdpowiedzUsuńJa haftowałam w swoim życiu na razie dwa lasy Parolina. Obydwa miło wspominam, bo szybko przybywały, jeśli przysiadłam porządnie i to jest w jego wzorach fajne. A tutaj moje lasy, na dowód, żem nie gołosłowna ;) https://lh3.googleusercontent.com/-DDvN-VBWHmY/VXkmOcH9NsI/AAAAAAAAAlE/kff8Y0RLv_A/s640-Ic42/lasy%252520Parolina.jpg
sorrki, taki link: https://picasaweb.google.com/lh/photo/scIl6OO5EI8mOzq6t2KSytMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink
OdpowiedzUsuńTo ja ten drugi robię - po obcięciu z obu stron ofkorz. Tego pierwszego to nawet nie widziałam :)
UsuńPiękny postęp, jak na tydzień pracy :)
OdpowiedzUsuńPracowity czas urlopowy :) Koń i pokazuj
OdpowiedzUsuńDuży postęp-masz prawo być dumna ;)
OdpowiedzUsuńEkstra postęp! Masz tempo :) Na lnie rzeczywiście nie ma się co bawić w liczenie - za dużo czasu to zajmuje, a i tak człowiek nie jest pewny czy się nie pomylił :P
OdpowiedzUsuńale tempo, super :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem kolejnej notki z nowymi pomyslami :)
Wow naprawde duzo wyszylas mimo ze wiatr ci ciagle wial w twarz ;)
OdpowiedzUsuńAle idziesz jak burza,wspaniale się prezentuje już hafcik.
OdpowiedzUsuńO jak ja Cię lubię za tą oryginalność :) Wzorki inne niż wszystkie, wpisy z dużym dystansem i poczuciem humoru. Super!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękować :)
UsuńPomimo wiatru w oczy przybyło bardzo dużo ! Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co teraz planujesz :)
Czyli jak nie urok, to...przemarsz wojska! Ale grunt, że mimo zamieszania dałaś radę :)
OdpowiedzUsuńPomimo początkowych trudności, idziesz przez las jak burza. Ja ten obrazek wyszywalam i wyszywalam :-) ale wyszylam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń