czwartek, 5 listopada 2015

Biblioteka a sprawa krosna

To, że zaczęłam biblioteczkę, to już wiecie. Przy okazji machnę wpisik o krośnie, bo ostatnio temat się przewija przez blogi i wyszło, że co krosno, to inny sposób montowania. To pokażę, jak to jest u mnie.

Krosno mam od dawna, ładnych kilka lat już, więc nie pamiętam, ani gdzie było kupowane, ani nic nie pamiętam ;) poza tym, że po jakimś czasie dokupiłam drugą ramę i to był strzał w dziesiątkę. Mogę wachlować kolosami ;) Wiem tylko, że ostatnio chcąc sobie obejrzeć dostępne krosna, to takie jak moje, znalazłam na allegro.

No dobra, to po kolei.

Tutaj foteczka zamontowanej już kanwy i samej ramy na krośnie, w tym przypadku chodziło o zegary:





Tak, moje krosno nie ma wałków, którymi można przewijać kanwę. Kiedy kupowałam je, a było to naprawdę, naprawdę dawno temu, nie było tylu blogów, żeby zasięgnąć czyjejś rady. U mnie kanwę się ściska na miniwałeczku i już. Pokażę po kolei, jak u mnie montuje się kanwę i jakie to daje rezultaty.

Tak wygląda krosno bez ramy. Dużo listewek, zamontowanych w sposób nie zawsze oczywisty. Pierwsze złożenie i rozłożenie trwało wieki :)



Rama na górze ma takie mocowanie, które pozwala dociągnąć kanwę - te długie śruby zostawia się na luzach, kiedy się zaczyna zakładać kanwę, potem się je dokręca i kanwa się napina.



Miejsce na miniwałeczek, ściskany potem przez listewki.


Ściskadło dolne jest mniej skomplikowane.


No to do roboty. Jak widać - kanwa większa niż możliwa do ustawienia największa ramka:



Zaczynam od dołu, bo jakoś tak mi wygodnie. Na kanwę miniwałeczek, wałeczek ściskam, skręcam, biorę się do tworzenia ramy.





Góra podobnie, aczkolwiek tutaj już lepiej mieć ustalony rozmiar ramy, żeby się wstrzelić z miejscami na montaż górnego i dolnego przytrzymywałedko-ściskadełka :)


Jak widać, trochę górę źle naciągnęłam - tutaj nie jest już luźny montaż, jak wypadnie, tylko trzeba naciągać kanwę, same górne śrubki tego nie załatwią. Poluzowanie i jeszcze jedno dociągnięcie, ściśnięcie śrubkami i jest:


Tak, nadal nieco krzywo. Ale nigdy na początku się tym nie przejmuję. Zawsze, zawsze, ale to zawsze - pierwsze mocowanie zajmuje najwięcej czasu i jest do kitu. Bo obszar roboczy nie w tym miejscu, które mi się podoba, za nisko, za wysoko, za mało kanwę naciągnęłam, albo zostawiłam jej za dużo. Zawsze ;) Ale zanim nie siądę do krosna, to nie wiem. A kolosów nie robiłam na pęczki, żeby mieć wszystko obcykane od razu. Podejście drugie, a czasem i trzecie - i potem już można śmigać.

Całość po pierwszym montażu i dorzuceniu z 200 krzyżyków wygląda tak:



I już wiadomo, co jest źle ;) Obszar roboczy za bardzo po prawej, wysokość dostępnej kanwy za duża (nie dam rady przełożyć i przytrzymać ręki lewej pod krosnem) oraz w ogóle - nie tak! Ale tego się nie dowiem bez rzeczywistego haftowania. Trochę poszyję, zbieram wszystko do poprawy i poprawiam :)

Tu już wersja po montażu drugim - obszar roboczy w lewo, wysokość dostępnej kanwy mniejsza, miejsce montażu ramki na krośnie całym też obniżona. I teraz jest spoko :)



Wypróbowane wczoraj, dorzuciłam kolejne 200 krzyżyków (półkrzyżyków - jeśli chcę być bardzo dokładna) i jest o wiele wygodniej :) Łącznie zrobionych jest 5 setek (setek umownych - robię na 12 krzyżyków, bo tak wygląda akurat ta strona), poszło pieronem. Nie obyło się bez prucia. Jak można pomylić dwa kolory? Jakoś, nie wiem jak, ale był to drugi kolor, który wzięłam, zorientowałam się po kilkudziesięciu wierszach, prucia było trochę, poprawka poszła szybko.

Się napisałam, napstrykałam fotek, ale jest. Jeśli ktoś chciałby takie krosno - generalnie fajnie się na nim robi, zwłaszcza, jak daną pracę ma się obcykaną, jak zamontować na niej kanwę, to nawet przepinka jest szybka i trwa kilka minut. Ale jeśli ktoś chce mieć przewijane wałeczki - tutaj ich brak.

16 komentarzy:

  1. Krosno z Kaan :) Też mam takie. Ale do kolosów wolę jednak z wałkami, na które nawijam materiał. Kiedyś haftowałam kolosa na tym i miałam potem duży problem z rozprasowaniem zagięcia kanwy od tego miniwałeczka. Cała kanwa się nie zmieściła i na krosno nałożyłam połowę, żeby ręką dostać, a po wyhaftowaniu przesunęłam kanwę na tym miniwałeczku. Obraz wyszedł piękny, ale odgnieciony ślad w połowie kanwy został.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to, może to taka nazwa była - naprawdę, prehistoria :)
      Mam na nim zrobionego jednego kolosa, który był robiony "w połowie" - o ile pamiętam, zagniecenie się straciło. Może to kwestia tego, że ja potem materiał traktuję niemożliwie źle, piorę, prasuję na każdej ze stron, etc., to się mogło i zagniecionko stracić :)

      Usuń
  2. ja zawsze chciałam mieć krosno, jak już się rozglądam za jakimś to mój facet mówi: "to jest proste, ja to zrobię i nawet za pół ceny będziesz to mieć". Wszystko fajnie tylko, że tam mi mówi od 2 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo takie krosno to łatwo jest zrobić, jak się ma jakieś do porównania, do wymierzenia, do sprawdzenia, jak to cholerstwo w ogóle działa :) Ponad 100 zeta za kilka listewek i trochę śrubek? No drogo. Ale to trzeba wiedzieć, jakie śrubki, jakie listewki i jak złączyć :D Jakbym chciała mieć takie drugie - wiedziałabym, jak zrobić :D Ale bez pierwowzoru? Nie ma mowy :)

      Usuń
  3. hmmm,przeczytałam wszystkie objaśnienia i szczerze powiem, że gdybym zamówiła je nie mając instrukcji od kogoś naocznie to dalej siedziałabym z tamborkiem w ręku.
    Niech Ci dobrze służy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Myśmy mieli instrukcję - piszę my, bo pierwsze złożenie było jakże grupowe. Nie dało się zajarzyć, o co chodzi, nawet z drukiem w ręce. Teraz to już wiem, co jest do czego, ale początki - wyszła konstrukcja, która nie umiała stać :P o haftowaniu nie było mowy.

      Usuń
  4. Karolinko mam identyczne krosno jak ty - kupiłam je lata świetlne temu u jakiegoś Pana który zrobił dla swojej żony a potem sprzedawał na forum Kaan czy jakoś tak. Generalnie krosno fajne ale ja nie używam - jakoś nie potrafię - kiedyś wyhaftowałam Tutenhamona na nim i zaczęłam Nefretete która w połowie zrobiona do tej pory tam wisi i czeka (a to już z 8- albo i 10 lat). Moje krosno nie używane i trzymane w złych warunkach poddało się troszkę i składa się samoistnie :) ale jest i od jakiegoś czasu wypakowane zza szafy czaasami zerka na mnie i mnie wzywa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie właśnie oświeciło w temacie zaginania kanwy - że można górne przytrzymywadełko zamienić z jakimś zrobionym samemu, z wałeczkami. Zwłaszcza, że jeszcze dawniejsze lata temu kupiłam minikrosno, takie na biurko, ono miało wałeczki (ale zupełnie nie umiałam na nic szyć), to jakieś elementy konstrukcji będą do wykorzystania.

    OdpowiedzUsuń
  6. lubię takie tematy,ale i tak iem,że najlepiej przekonać się na własnej skórze.narazie mam stojak i musi wystarczyć

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem na etapie zastanawiania się nad zakupem krosna,ale przez tyle lat robię w rękach,ze aż się boję czy dam radę na krośnie!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje krosno jest małe i ma zupełnie inne mocowania. I tak się właśnie zastanawiam czy nie kupiłam bubla, bo mi się kanwa wysuwa... Nie mam teraz czasu go dalej testować, bo mam inny pilny haft i robię go na tamborku ;)
    Dzięki za lekcję poglądową :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś krosno do mnie nie przemawia, boję się że się zgubię i że praca będzie wolno szła, wolę na tamborku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobnie jak przedmówczyni p. Sylwia i do mnie krosno nie przemawia ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Marzy mi się krosno. Mam taki jeden gigancik, który czeka w szufladzie na haftowanie, ale na małym tamborku tylko się męczę :( Takie krosno byłoby idealne! Może kiedyś sobie takie kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam identyczne, mój gigant się nie mieści, więc wyszytą część muszę nawinąć na ten cieniusi Waleczek, wcześniej owijam ręcznikiem papierowym, żeby za bardzo nie pozaginać krzyżyków.

    OdpowiedzUsuń