czwartek, 4 maja 2017

Podsumowanie prac nad UFOkami - kwiecień 2017

Nie ma się co okłamywać, nie wyrabiam się. Tak koncertowo się nie wyrabiam, że nawet nie miałam czasu napisać, że się nie wyrabiam. Przy okazji proszę zapewne życzliwe, ale nieco oderwane od rzeczywistości osoby, które mi zaraz napiszą, że to jest kwestia organizacji i priorytetów, o powstrzymanie się i udowadnianie mi, że jakbym chciała, to bym mogła. Tak, zapewne. Niemniej blogowanie i wyszywanie nie są na czele priorytetów, kiedy w domu jest niemowlę i dwójka rozbrykanych pięciolatek. Zdecydowanie nad nimi góruje np. potrzeba snu. Mogłabym wszak wyszywać po nocach, ale nie, nie będę jeszcze z tego powodu zarywać nocek. Ustalmy, że nie da się i jakoś to znoszę ;) Zaległości mam nawet w czytaniu (ale tylko blogów, książki jakoś idą - głównie audiobooki), kolejna w czytniku rss'ów wynosi ponad miesiąc. To nie jest tak, że Was opuściłam na zawsze. Co jakiś czas przeczytam zaległości z kilku dni, ale np. wrzucanie komentarzy do wpisów sprzed 40 dni chyba mija się z celem. I nie, na razie nie będzie lepiej. Jakoś postaram się ogarnąć i machnąć ten jeden wpis na miesiąc. Może się uda ;) Pomysły mam nawet na dwa na miesiąc! Czyste szaleństwo! Ale nie za bardzo umiem usiąść do pisania :)

Dobra, miało być o UFOkach. Jeden skończony, drugi nietknięty, trzeci ruszony. Nie jakoś specjalnie wiele, ale jednak. Przy okazji widzę, że nie publikowałam na jego temat niczego w tym roku, więc normalnie mam zapas na jakieś dwie-trzy notki. Łał, tłumy szaleją i klaszczają :D

Ostatnia odsłona, kiedy to bibliotekarka została zapisana na listę UFOków, wyglądała tak:


Uwaga, nie zauważycie wielkiej różnicy. Niedawno wyglądała tak:


Raptem dwa tysiące krzyżyków dodanych - trochę zaklejonych dziur, jeszcze kilka kolorów, które nie rzucają się w oczy, itp. nic specjalnego. Ale postęp jest, chociaż mizerny ;) Może niedługo machnę jakąś świeższą fotkę, bo chyba mam jeszcze kolejny tysiączek machnięty, ale to nadal przyrosty słabiutkie.

13 komentarzy:

  1. Jesteś w pełni usprawiedliwiona. A i tak przecież wyszywasz. Bibliotekarka podoba mi się coraz bardziej i bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy takiej gromadce i tak dużo udało Ci się wyszyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. grunt, że idziesz do przodu :) z tym maluchem to doskonale rozumiem :) mój szkrab niedługo skończy roczek :) i gdyby nie wizyty mojej mamy to pewnie musiałabym zarzucić hafty na dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna ta Twoja bibliotekarka! tak trzymaj, byle do przodu! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bibliotekarka pięknieje z każdym krzyżykiem.
    A co do czasu i chęci do haftu - jako mama dziewięciomiesięczniaka - doskonale cię rozumiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy ja miałam takie maluch, wyszywanie było w odstawce.. Podziwiam, że dajesz radę choć trochę powyszywać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam jak miałam małe dzieci, nie miałam czasu na nic, sen był na wagę złota.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bym się nie przejmowała głupim gadaniem o kwestii organizacji. Bo organizacja to jedno, a życie to drugie. Każde dziecko jest inne i nie ma co porównywać.
    Najważniejsze znaleźć czas dla siebie, czas na odpoczynek, sen i zregenerowanie sił. Potem można myśleć o haftowaniu.
    A z tego co widać to ty jednak coś tam dłubiesz, więc nie jest aż tak źle ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Najważniejsze, że pomalutku do przodu i że postępy widoczne! I tak jak piszesz są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze i warto się skupić na tych najważniejszych!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ważne ,że postępy w hafcie są. Moje chłopaki (4 i 6 ) starsze,a i tak mam problem z czasem. Jak przysiądę do zaległego czytania blogów to x nie postawię,a wieczorami często zdaża mi się zasypiać nad igłą. Mąż się śmieje,że z zamkniętymi oczami haftuję :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie Ci idzie! A dzieci szybko rosną, to i czasu na krzyżyki będzie przybywać, co prawda dopiero za jakiś czas, ale będzie. Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ważne, że postępy są :)Bibliotekarka nabiera kolorów :) U mnie też brak czasu choć ja mam "tylko" 10 miesięcznego synka, ale za to żywe sreberko, daje popalić za dwóch :P

    OdpowiedzUsuń