Przy pochwaleniu się początkiem nowej pracy - samplera wykonywanego cieniowaną muliną, padło pytanie o to, jak akurat ja z nią pracuję. Hmmm, no to się zastanowiłam i spisałam kilka faktów, niektóre to prawdy oczywiste, niektóre to prawdy objawione, które ułatwiły mi bardzo prace, kiedy już to objawienie na mnie spłynęło :)
Z rzeczy oczywistych - muliną cieniowaną nie da się (raczej) robić pętelek, nawet, jeśli się wyszywa dwoma nitkami, bo nie da się podzielić idealnie jednej nitki na pół tak, żeby cieniowanie w obu jej połówkach było identyczne. Napisałam "raczej" się tak nie da, bo jeśli się ktoś bardzo, ale to bardzo bardzo uprze, to w końcu podzieli dany kawałek na pół - ale zaraz następne kawałki będzie musiał łączyć tak, że pełno muliny zmarnuje. Jeśli więc chcemy sobie machnąć kilka krzyżyków, to śmiało, dłuższa praca tak nie wyjdzie, chyba, że zupełnie sobie nie szanujemy muliny.
Inna oczywista oczywistość - trzeba robić krzyżyki od razu. Wiem, że dla niektórych z Was żadna to nowość, bo i tak pracujecie w ten sposób, ale np. ja plamy czy długie linie robię półkrzyżykami w jedną stronę i wracam w drugą. Przy cieniowaniu taki sposób się nie sprawdzi.
Nie zwykłam stosować nie wiadomo jakiego planowania, obcinania przygotowanych kawałków muliny, etc., znalazłam po prostu sposób na to, żeby kolejne kawałku muliny do siebie pasowały - obcinam po prostu tak, żeby oba końca muliny miały ten sam odcień. Jak na zdjęciu niżej:
wtedy kiedy jeden mi się skończy, zaczynając następny jestem w tym samym miejscu. Głupio byłoby kończyć jasnością, a zaczynać ciemnością :) I miewałam z tym delikatny problem (wtedy zaczynałam np. z drugiego końca danego kawałka), po czym po prostu wpadłam na ten myk z cięciem muliny przy tym samym odcieniu.
Nie wiem, jak inne firmy, bo nie rozwijałam cieniowanych mulin innych firm, ale w Ariadnie różnica odcieni jest dosyć duża
na szczęście przeskok odcieni nie jest za szybki, więc trochę straty np. na kończenie czy rozpoczęcie nitki nie wpływa na to, że nagle nam się kolory nie zgadzają. Aż tak się nie trzeba przejmować.
Na razie mam zrobiony taki motyw:
Jak nigdy - pracę zaczęłam od środka. Materiału miałam kawałek akurat na tę pracę, zostanie niewiele materiału dookoła, a żeby zostało dokładnie tyle samo, zaczęłam środek od środkowego motywu.
Machnęłam też trochę kreseczek - na razie porobię trochę tych granic obszarów, żeby potem pouzupełniać środeczki.
Wracając do prawideł pracy z cieniowaną muliną - jak wspomniałam, nie zadręczam się planowaniem, gdzie który kolor wypadnie, po kolei, jak leci, się stopniują i tyle. Natomiast trzeba troszkę popatrzeć, jak się robi większe obszary, które w tym wypadku zaczynają się plam kilka na kilka krzyżyków. Kiedy się zrobi wszystkie krzyżyki w jedną stronę, wróci, znowu rządek, to cieniowanie wyjdzie takie sobie, bo się będzie zaginało na powrocie. W tej pracy nie mam zbyt wielu takich kawałków, ale plamy 3x3 czy 3x4 są. Robię je jakby po przekątnej, żeby kolor przechodził stopniowo, a nie rzędami, bo to wygląda tak sobie. W przypadku tych zawijasów - robiłam jakby promieniami od środka. Wyszło :)
I tu jeszcze jedna uwaga - wybór wzoru. Wiadomo, że do muliny cieniowanej to raczej prace jednokolorowe. Ale jeśli tam miałyby być wielkie plamy jednego koloru, których nie można zrobić ładnie czy to przekątną, czy pod kątem, to ja bym jej po prostu nie robiła muliną cieniowaną. Człowiek się narobi, a efekt będzie taki sobie ;) Pracę trzeba więc zacząć z głową i tak ją prowadzić :)
No i tyle. Dla mnie taka praca to nieco więcej pilnowania - ale nie przesadnie wiele, zmiana sposobu wyszywania na robienie całych krzyżyków od razu i tyle. A efekty? Mnie się podobają i to bardzo :)
Na chwilę obecną wróciłam do Zegarów, zostało niewiele, aczkolwiek nie wiem, czy zdążę jeszcze w lipcu je skończyć. Może mi zostaną na sierpień jeszcze :D
ło matko ale filozofii w tej Twojej robocie :) ja nad swoim samplerem nie myślę za wiele ani o odcinaniu nitki we właściwym miejscu ani o planowaniu przechodzenia kolorów. Ale być może to specyfika mojego samplera.
OdpowiedzUsuńPrzecież piszę, że żeby nie kombinować, to tylko to obcinanie wymyśliłam i można jechać z tym koksem jak i gdzie się komu chce :)
OdpowiedzUsuńJa małam tylko raz do czynienia z cieniowaną muliną tyle że DMC :) Wyszywałam serducho i całkiem fajnie mi się z nią pracowało, jednak trzeba rzeczywiście robić krzyżyk za krzyżykiem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące,dziękuje:-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Mi podobaja sie prace robione mulina cieniowana i Twoja bardzo ladnie wychodzi, ale ja nie lubie z cieniowana pracowac :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za post! Przymierzałam się do pracy z cieniowaną muliną ale nie bardzo wiedziałam jak się za to zabrać. Twój post spadł mi z nieba! Dzięki :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękowałam na fejsie to zrobię to jeszcze raz tutaj - dzięki za post, wszystkie wskazówki są bardzo cenne :)
OdpowiedzUsuńRobię dokładnie jak Ty Karolina:) Cały krzyżyk i jak się nitka kończy, to pasujący do niej odcień i dalej. Jak dotąd nie znalazłam lepszego i bardziej efektywnego sposobu.
OdpowiedzUsuńMasz racę robienie pół krzyżyków i z powrotem da inny efekt niż zamierzony.
Bardzo fajnie wychodzi haftowanie tą cieniowaną muliną :) Może kiedyś się na jakiś haft tego typu skuszę :)
OdpowiedzUsuńSuper Ci wychodzi fioletowy semplerek, będzie na pewno piękny. Ja jak dotąd wyszywałam dwa monogramy cieniowana muliną i podobnie jak Ty wyszywałam od razu cały krzyżyk i rozpoczynając nowa nitkę starałam dobrać taki odcień na jakim zakończyłam i był ok!
OdpowiedzUsuńpięknie wychodzi :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za rady. Właśnie haftuję choinkę cieniowaną muliną i to jest to :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Super wpis! Warto było tutaj zajrzeć
OdpowiedzUsuń