I wyszło tak, że przy w miarę normalnym tempie (czyli brak czasu, brak czasu, o rety! wolny wieczór raz na kilka dni, a potem jeden dzień weekendowy, kiedy dziećmi zajmuje się ktoś inny, więc ja mogę dziubać się w paluszki) jedna strona powstaje dwa tygodnie. Oto cztery strony w komplecie.
Wychodzi to już strasznie długaśne, ale cóż zrobić ;) Przy okazji widać, że wczoraj zajęto mi się dziećmi bardzo-bardzo - i powstało 20% kolejnej strony tak po prostu.