Blog prezentujący moje prace związane z rękodziełem - przeważa haft krzyżykowy.
wtorek, 30 września 2014
Zegary, 12 stron
Efekty - bez lampy błyskowej:
I z lampą:
I tak czekałam na 1 października, żeby zacząć bibliotekę, a aktualnie nie chce mi się do niej sięgać ;) Zobaczymy, co mi jutro wpadnie w łapki.
Np. nowe prace dla dzieci ;) Wzory na Kłapouchego, Tygryska, Prosiaczka i Puchatka (oczywiście!) już są.
poniedziałek, 29 września 2014
Stron 11 - zegary
No wiem, nie robiłam strony półtora miesiąca, tylko przez półtora miesiąca robiłam a) nic, b) magnesiki, c) metryczki, d) wszystko inne :) Trochę mnie też życie momentami pokonywało, ale już jest trochę lepiej. O samych statystykach wspomnę w notce jutro albo pojutrze.
Prezentacja strony nr 11 i zaczętej nr 12 (dziś lub jutro zostanie zakończona).
Zakryłam plamkę, jaka się zrobiła ze zmywalnych mazaków - wyglądała bardzo nieestetycznie ;) Jak widać, od poprzedniej prezentacji sporo się zmieniło. Dla przypomnienia, poprzednie foto było z czerwca i zawierało stron 7. Powstało 5 kolejnych - podgoniłam przez wakacje i ostatnimi dniami.
A w ogóle to prezentacja miała nastąpić w sobotę, ale podczas dodawania zdjęć siadł na chwilę prąd, a więc też internet, a potem nie miałam czasu zupełnie.
Teraz z czasem będzie nieco lepiej, ze względu na fatalny stan zdrowia i sytuację dookoła dostałam l4 i będę na nim dochodzić do siebie. Trzy tygodnie w domu. Tak, tego mi potrzeba. Obezwładniający, ogłupiający spokój i nie dzianie się nic - tego teraz potrzebuję. Trzy tygodnie w domu, dzieci w przedszkolu, może mi pomoże. Szkoda gadać o mojej kondycji.
środa, 24 września 2014
Magnesiki i metryczko-prezenty
a dla jej starszej siostry taki kiciuś:
Moje dziewczęta zachwycone obrazkami i wyszywaniem (pomagają mi, jak mogą), poprosiły o auta. W końcu to dziewczyny ;) Wyszły tak:
Zamierzałam zrobić prezentację w ramkach, ale historię z tymi dla moich dzieci już opowiedziałam, a dzisiaj doszła historia o ramkach dla córek mojego brata - rozwaliłam jedną podczas wkładania obrazka, drugiej nawet nie ryzykowałam (bo jeszcze bym stłukła szkiełko i się pocięła). Jutro kupię jakieś inne, może wtedy obrazki doczekają się ładnej prezentacji.
W ramach przekupywania starszej z córek mojego brata - zaproponowałam zrobienie magnesiku w ulubionym kolorze czerwonym, padło na żabę. Córki nie chciały być gorsze, zgodziły się na kaktusiki, których wzór chodził za mną od jakiegoś czasu, ale tak zapomniałam, gdzie go posiałam - przy porządkach ostatnich się znalazł, co oznacza, że to był znak ;) i trzeba było wykonać takie hafciki:
Przy okazji widać, że mam porysowaną lodówkę ;)
Opóźnienie - znowu. I uwaga techniczna
I jeszcze uwaga techniczna. Poprzedni mój blog: krzyzykowy.jogger.pl w końcu wstał, ale zraził mnie okrutnie, tak, jak napisałam wczoraj. Sukcesywnie będę dodawała notki z tamtego bloga, bo nie chciałabym stracić archiwum.
wtorek, 23 września 2014
Początek
Poprzednie jakoś dogorywa. Nie dlatego, że nie piszę, ale skoro już coś chcę opublikować, a strona leży, a potem leży, a potem nadal nie wstaje, to znak, że czas się przenieść gdzie indziej.
Poprzedni adres, tak dla pamięci, jeśli jeszcze kiedyś się podniesie: krzyzykowy.jogger.pl. Jak tylko wstanie, wskażę tam również przekierowanie tutaj.
A teraz kilka słów o mnie.
Wyszywam od dawna. Krzyżykami. Bardzo rzadko czymś innym (blackword, needlepoint, nic więcej). Pierwsze hafty w podstawówce, potem jakieś drobiazgi w szkole średniej, na studiach sobie przypomniałam, zrobiłam dużą pracę (dużą wg. tamtych ocen - miała z 200xx na 160-180?), zaczęłam kolejną, porobiłam malizny, a potem poszło!
Czasem bawię się w maleństwa (a to prezent, a to magnesik, a to mały obrazek), ale miłością wielką są duże obrazy. Dopiero niedawno dorosłam do naprawdę wielkich - o nich w następnych postach.
Z aktualnych prac:
Zegary
Kiedy skończę aktualne strony (11 i 12, czyli będzie już drugi rząd), zamieszczę aktualne foto prac.
Zabieram się do biblioteczki (grupa SALowa na FB :) )
I kończę maleństwa prezentowo-niespodziankowo-urodzinowe. Zrobię fotki popołudniu - mam nadzieję, że dzisiaj w końcu ostatnie pracki (bo nie można ich nazwać pracami) będą wyprasowane i oprawione.
wtorek, 16 września 2014
Notek brak - ale jak to?
Nie piszę, bo nie robię zdjęć. Właśnie dlatego.
Zegar podgoniony ostro w wakacje. Oraz przez jedno czy drugie posiedzenie już po wakacjach. Ale nie zrobiłam zdjęć. Jedno zrobiłam, ale było bardzo brzydkie. A tak to mi się nie chce ściągać haftu z tamborka ;) I zgrywać fotek. Potem odłożony, bo robię inne rzeczy. Za niedługo urodzi się bratanica, która ma już starszą siostrę. Zrobiłam więc metryczkę dla nowego maluszka, a dla starszej też coś a'la metryczka. I moje panny zaraz mają urodziny i zażyczyły sobie małych autek (tak, to są dziewczynki). Autka są bardzo, bardzo proste, jeśli tylko moje samopoczucie nie sprawi, że nieomal stracę przytomność wieczorem, to powinny być skończone dziś lub jutro. Mam na nie ramki, więc powinno pójść szybko: haft, pranie, prasowanie, obramowanie i pochwalenie się :) Za to kilka moich uwag, jakie mi się nasunęły podczas prac nad tymi maleństwami.
Zapomniałam, jak to jest haftować na TAKIEJ rzadkiej kanwie. Metryczki robione na 14ct, obrazki dla panien - na cielistej aidzie 12ct. Te krzyżyki są olbrzymie! Ale za to jakie proste, jakie piękne, jaki obrazek dopracowany ;)
Kolejna uwaga: po fali, która się przetoczyła przez hafciarsko-blogowy światek mogę powiedzieć tyle: bardzo fajnie się pracuje jednocześnie nad tyłem, jak kolorów jest mało. Jak robiłam maleńkie obrazki, gdzie są plamy kolorów, które się ani nie mieszają, ani nie są w wielkich odległościach, ani nie ma konfetti - ojej, jakie tyły są piękne. Wymuskane i dopracowane, bez żadnego wysiłku. Natomiast jak kolorów jest kilkanaście - kilkadziesiąt - powyżej stu - nie ma opcji, nie uwierzę, że praca nad tyłem to nie są dodatkowe koszty i - wg. mnie - zawracanie głowy. Nie mówię o oczywistościach, czyli np., żeby ładnie przykryć nitki, żeby nie przebijały, żeby nie było za dużo namotane w jednym miejscu. Ale np. kończenie i zaczynanie niteczki, kiedy do przejścia jest 5 krzyżyków - nie uwierzę, że początek i koniec nie zrobią większego bałaganu, niż przeciągnięcie tej nitki nawet i przez 15 krzyżyków. Haftuję, bo tworzę coś, co mi się podoba. Haftuję, bo robię coś, co podoba się innym. Na prezent, na ozdobę ściany, żeby zaznaczyć szczególność jakiejś relacji (w prezencie dla naprawdę bliskich osób). Dlatego, że mnie to odpręża. A kończenie nitek przy przejściach co 10 krzyżyków jawi mi się jako pierwszej kategorii mordęga.
I jeszcze kilka planów, też takich mini-mini. Kojarzycie perminki z czerwonym garbusem?
Tak, to te:
Mam już kwadratowe ramki :)
Ach, no i zapomniałabym - w październiku ruszam z biblioteką. Przed urlopem, czyli jeszcze w lipcu, w końcu przeniosłam mulinę na bobinki, rozrysowałam trochę kratek na kanwie, rozwiesiłam ją na krośnie (!) i tak zostawiłam ;) A tu nagle na fb otworzyła się grupa dla osób, które zaczynają swoje HAEDy w październiku / listopadzie. To jeszcze miesiąc spokojnie poczeka.