Komentarz do poprzedniej notki natchnął mnie do zrobienia listy planów / remanentu / inwentaryzacji, żeby w ogóle wiedzieć, co zamierzam zrobić, co mam do skończenia - tak, dla porządku.
Ostatnie dni nie sprzyjały haftowaniu. Niby to była końcówka zwolnienia lekarskiego (od czterech dni w pracy), ale strasznie zagoniona byłam. Od lekarza, do lekarza. Sprzątanie, gotowanie - dziewczętom zrobiliśmy urodziny w weekend (urodziny miały po prawdzie wczoraj :) ), to wszystko sprawiło, że w kolosach nie zrobiłam nic. Jeszcze w ostatni dzień zwolnienia dziubnęłam pannom dwa zające, wszak od kilku dni są zającami (ostatnio młodsza jest małą kozą, ale w zeszłym tygodniu była zającem, no!). Nawet oprawiłam razem z autkami, proszę, oto fotka
ale od razu widać, że napisy w autkach są do poprawy - za mało odróżniają się od tła (dorobię fuksjowe / fioletowe / czerwone backstitche i będzie ok). No i sama ramka do zmiany, chciałam zające wrzucić do kwadratowych ramek, tylko, że te mi gdzieś w tym rozgardiaszu po prostu zginęły. Na kilka dni zgubiłam też spodnie, co mniej więcej opisuje chaos, jaki był i jest w moim domu :)
Przy okazji powiesiłam poprzednie twory (w tym jeden, który dziewczęta dostały od cioci w dniu urodzin - to metryczka). Reszta to moje dzieła. Ściana w pokoju dziecięcym wygląda mniej więcej tak, koty bardzo fajnie się wpasowały. Musiałam zostawić dużo miejsca wolnego, bo mam jeszcze dwa nierozpakowane obrazy dla dzieci oraz plany! Plany! W tym na obrazki dziecięce też - jest ich tak dużo, a życzenia dziewczyn zmieniają się w takim tempie, że mam zajęcie na długie lata. Na szczęście ścian też jest trochę.
Dobra, to teraz lista.
W trakcie:
Zegary - od dawna nie ruszone, zakończone 12 stron i tyle.
Biblioteka - niewiele brakuje do zakończenia pierwszej strony, ale jak odłożyłam, tak leży. No, może zrobiłam z 50 krzyżyków ostatnio. Bardzo, bardzo niewiele.
Przepraszam za zdjęcie tak bardzo z ukosa, ale krosno jest teraz umieszczone na stercie wszystkiego, nie udało mi się go wczoraj wydobyć. Porządki - w planach na weekend. Wtedy na pewno krosno wydobędę, bo chcę skończyć stronę. W końcu.
Bambusy - wydrukowany wzór raptem 5 lat temu ;) Dokopałam się do niego i zaczęłam dziergać zieleniny. Przy okazji odkryłam, że nie mam wszystkich nici, te, co mam, są źle dobrane i w ogóle, ale muszę to skończyć, aby zacząć jedzeniowe kolosy.
Bambusy odkopane - przez ostatnie trzy lata to chyba tylko backstitche machnęłam wokół czarnych wzorów i trochę tej zieleniny. Po kilku dniach wyglądają już tak (w tym nowa plama po prawej stronie u góry ;) kapnęła woda do picia i rozpuściła mazaczek spieralny - widać, że spieralny, prawda?)
Biedrony - rzuciłam się, jak szczerbaty, na suchary, trochę porobiłam i odłożyłam. Miałam wrócić, ale zgubiłam wzór. Potem wydrukowałam jeszcze raz, miałam wrócić, ale akurat na tyle poprawił się mój stan na tym zwolnieniu, że nie do biedrony usiadłam, tylko do sprzątania świata.
Biedrona wygląda aktualnie tak.
Trochę do zrobienia zostało ;)
A teraz plany, czyli coś, co jeszcze nawet nie jest przygotowane. Ale na liście jest musowo.
Bibliotekarka
Galeria
Duża kanapka
Duży deser
Wzorek geometryczny
I z malizn - seria z czerwonym autkiem
I tutaj bez zdjęcia - dwa obrusiki hardangerowe na komody w przedpokoju - ostatnio odkopałam w końcu małe i średnie serwetki do przystrojenia tych komód i stwierdziłam, że super pasują. Mam jeszcze średniotrafiony zakup - kanwę 18 albo 20, która ma jeden feler, jest nierówna ;) ale do prostokątnego bieżniczka może być. Wzór będzie podobny do tej serwetki, nie wiem nawet, czy go będę rozpisywać, czy nie pójdę bardziej na żywioł, czyli wytnę, zaznaczę granicę i w nich będę się musiała trzymać, bo praca ma mieć wymiary mocno mniej więcej, ma być prosta, ale trochę kolorowa. I nie mieć za dużo wycinanek, bo te, o ile dobrze pamiętam, mojemu zdrowiu psychicznemu nie służą (kiedyś zepsułam serwetkę). Serwetka, która, o ile dobrze pamiętam, robiła się sama, wygląda tak:
Mam też zaczęte dwie prace, które nigdy przenigdy nie zostaną zakończone - jeden obraz ze źle dobranymi nićmi, na złej kanwie 11ct, a poza tym chyba nie mam wzoru. Oraz jedna praca zaczęta na podmalowanym tle i z wydrukowanym wzorem. Masakra. Nigdy, przenigdy więcej. Zaczęte też jakieś serweto-podkładki hardangerowe, ale co do nich, to nie wiem, po prostu nie wiem. Na pewno nie będę ich wykopywać, żeby im robić zdjęcia i żeby mi właziły na ambicje ;)