Tym razem wypatrywałam postu o testowaniu - gdyż miał nadejść, wypatrywałam, wypatrywałam, a zanim go wypatrzyłam, to dostałam zaproszenie do testów. Co za porządna firma z tej
Kokardki. Do wyboru były kwiatki i zwierzęta. Poprosiłam o kwiatki, ale zostałam lojalnie uprzedzona, że chodzi o kanwę nadrukowaną. Mam z nią złe doświadczenia, zdanie można było zmienić, ach, lubię, kiedy nikt nie stroi fochów, tylko się można dogadać, tak powinno być zawsze i wszędzie :)
Do wyboru dostałam:
i chciałam kota albo sówkę, ale tak to jest, jak się człowiek dzieci spyta. Dzieci uznały, że koty mają
sowy też (nie mam fotki z dwiema sowami na ścianie, cóż za nietakt), to one chcą ptaszka. Niech im będzie. Poprosiłam o ptaszka, ptaszek przyszedł, poczekał tylko jeden króciutko momencik i dawaj :)
Fotencja haftu z zestawu:
Wzór, standardowo, bez zaznaczenia środka i bez zaznaczonych dziesiątek, ale czytelny, więc luz.
Kanwa (Zweigart) i igła. Tutaj się czepnę nieco:
Kanwa pogięta na rogach - ledwo weszła do zestawu. Igła wbita w środek kanwy - pół biedy. Ale wbita również nie w dziurkę:
Jakby w tym miejscu nie było haftu - zostałby ślad. No i sama kanwa cięta według zaznaczenia długopisem. Nie mają znikopisu do materiału? ;)
Rameczka. O niej więcej za chwilę :)
Organizer z nićmi. Na szczęście kolorów niewiele, nitek oczywiście za dużo - podczas wyszywania się okazało, że jeśli bym chciała wyszyć drugi taki obrazek, to tylko jednej nici mam na styk, reszta kolorów po prostu jest na dwa obrazki i już. Może popełnię drugiego ptaszka też.
No to do dzieła. Zaczęłam od środka - jak nie ja :) Po chwili męczenia się z materiałem w ręce znowu olśnienie - mam przecież i małe tamborki. O, tak już lepiej (tutaj już jedno skrzydło).
No i cały ptaszorek. Brzegi kanwy wymęczone tamborkiem, ale i tak jest trochę zapasu, więc nadal luz. Nie byłabym sobą, gdybym się nie walnęła we wzorze - nawet takim prostym i gdybym nie zauważyła tego oczywiście o wiele za późno. Dolny listek powinien być przesunięty nieco w prawo, ale dokonałam tej obserwacji, kiedy kończyłam w tamtych okolicach trzeci kolor - nienawidzę pruć, więc nie prułam.
Miało być o ramce. Nie ma szkła. Ma za to przód z taśmą klejącą. Cudna sprawa. Można dociąć haft i nakleić go sobie na rameczkę. Tutaj widać, że zrobione to nieco krzywo ;) co stwierdziłam oczywiście kiedy? Po zamontowaniu - taka spostrzegawcza ja. Taśma na szczęście jest bardzo ok, małych poprawek można dokonać, haft ściągnąć, przesunąć (dobrze, że nie docięłam bardziej - nauczka na przyszłość, że może najpierw klejenie, a potem cięcie ;) ), nakleić znowu.
No i już zamontowany ptaszor. Zawiśnięcia na ścianie jeszcze nie doczekał - pamiętam poprzednie doświadczenie, które mi każe najpierw znaleźć poziomicę, a potem kleić obrazki do ściany (malizny nie czekają na natchnienie i wiertarkę, tylko są przyklejane taśmą do ściany). Ale nastąpi to niebawem :)
Podsumowanie:
- wzór, nici, materiał -> wszystko ok, poza potraktowaną po macoszemu igłą, która zniekształca nieco kanwę,
- ramka - jestem konstrukcją zachwycona, do małych haftów w sam raz,
- sam pomysł - może nie dla wytrawnych hafciarek, które się lubują w kolosach i/lub skomplikowanych samplerach, ale np. jako przerywniczek? ozdóbka pokoju dziecięcego? mały prezencik? Rewelacja!
- i jeszcze jedna kategoria osób, dla których zestaw byłby w sam raz - ktoś, kto już wie choć trochę, jak się igłę trzyma, ale chciałby zrobić COŚ. Tutaj jest wszystko, nici, materiał, gotowa ramka do oprawy, cena całkiem niezła (poniżej 20zł za komplet), człowiek sobie kupi, sprawdzi, czy mu po drodze z haftem i już wie, co i jak :) Nie trzeba kombinować, kupować 10 nici, dobierać ramki, te jakże czaso- i pieniądzochłonne czynności wykonane.
I jeszcze jedna uwaga, która mi się nasunęła, kiedy pisałam post odnośnie ostatniej sowy i tego obrazka - dobrze się zabierać do pracy od razu, zanim WSZYSCY się zdążą pochwalić, nawet, jeśli potem będzie to robił cały tłum. Jest pewien efekt 'zmęczenia' materiałem i np.
poprzednie testowanie odbywało się z echem "wszyscy zrobili już kartkę od Kokardki, jest ich milion pięćset!" A teraz, widząc pojedyncze posty odnośnie nowej edycji testowania, czy za chwilę z innymi sowami - nie ma tego, bo moje już ją gotowe (nawet, jeśli foty czekają moment na obrobienie, a post na publikację - kiedy robiłam sowę, nie było żadnych postów z sową, pierwszy post z testowania widziałam w momencie, kiedy pisałam posta). Jak to fajnie być (prawie) pierwszym :D