Tygrys wydziubany. Popsułam sobie opuszek palca, wczoraj już miałam serdecznie dosyć, ale uparłam się, że go wczoraj skończę. Ściągnięty zaraz z krosna prezentował się nieco pogięcie i krzywo
Za to po wypraniu, wyprasowaniu, wyczarowaniu passepartout z większego ikeowego, obramowaniu i postawieniu prezentuje się tak:
Zdjęcie oczywiście nieco dziwne - zrobienie zdjęcia, w którym się nie odbija światło czy lampa przerasta moje umiejętności. Myślałam o zapakowaniu tygrysa do ramki bez szkła, ale kiedy przy poprzednim obrazie zaczęłam się bawić szkłem, pocięłam się tylko dokumentnie i prawie zepsułam ramkę. Może więc to zdjęcie nie jest aż tak ważne - i jest, jakie jest.
Uff :) Zdążyłam - prezent na święta dla brata i przyszłej bratowej. Kiedyś obiecałam :)
Rozmiar końcowy: 23x45cm.
Teraz zabieram się za konie (materiały już przygotowane, kanwa kupiona, oklejona taśmą, mulina nakręcona na bobinki). I tak mnie kusi jeszcze kameleon, ale chyba poczeka. Przy okazji przypomniałam sobie o "Damie z łasiczką" na którą też mam przygotowane i materiał i muliny, więc niewykluczone, że na drugą ramę wskoczy damulka.
Jeśli jeszcze dzisiaj zdążę - nastąpi prezentacja kół. Jeśli nie, to może jutro :)