Wpis mocno zaległy, ale nie chciałam męczyć ananasem w ilościach aż tak hurtowych.
Czerwiec wyszywało się cudnie. Co prawda nastąpił zgrzyt i "kto wybierał te kolory", gdyż przeszłam na paletę zieloną, no ale to drobiazg. Przy większej ilości miesięcy zrobionych nie powinno być aż takiego szoku :) Znaczy się - mam taką nadzieję. Jak się rzuci motki na stół, to nie ma takiego kontrastu i przerażenia, jak się człowiek zabiera za nowy odcień z nowego koloru - na dodatek najciemniejszy, to się mocno zastanawia nad swoimi siłami mentalnymi.
A dywanik robiło się świetnie. Tak świetnie, że pod koniec zabrakło mi nici. Hahaha, doprawdy zabawne. Na dodatek tak zeszło z zakupami, że zdążyłam się wziąć za lipiec, zanim czerwiec mógł zostać uzupełniony ;)
Czerwiec prawie cały wyszedł tak:
Tutaj, orientując się, że będzie wtopa z ilością nici, zrobiłam chociaż granice, żeby - przewidując tempo dokupienia - można było kontynuować i mieć jasność, dokąd wyszywać.
A żeby nie zostawiać posta z takim niedokończonym miesiącem, to postanowiłam - pomimo braku instrukcji (do czerwca są na stronie projektu ;) tylko trzeba poszukać - to nadgoniłam sporo, bo nie wiem, jak to z czasem będzie w wakacje), wziąć się za lipiec. Gdyż przecież po fotkach na pewno się zorientuję. Tak się zorientowałam, że element pierwszy prułam tylko trzy razy, ale skoro już wszystko obczaiłam, to poszło w jeden dzień raptem. I też został raptem kawalątek nici ;) Ale nie zabrakło, uff :)
Fotki z lipcem i częściowo czerwcem nie będzie, gdyż zdjęcia wyszły koszmarne i się do niczego nie nadawały, a potem były zakupy i się czerwiec wziął dokończył, to nie ma sensu nikogo męczyć takimi rozbabranymi miesiącami.
Czerwiec i awans z lipca wyglądają tak:
Zdjęcie pierwsze robione w pokoju przy sztucznym świetle, pozostałe już na pełnym słońcu - takie są kolory. Widać, jak się zmieniają, kiedy inaczej pada światło. Cudowne! (ależ jestem skromna).
Lubię to - podoba mi się coraz bardziej ten haft - tylko wzory średnio do mnie przemawiają - czekam na coś wyjątkowego i też podłubię :) Kolory - hmmmm - nie w moim guście ale pasują do siebie no i takie na czasie - letnie :)
OdpowiedzUsuńWzorów jest więcej - jeden duży na rok. Zeszłoroczny był do niczego i na polskim blogu needlepointowym nikt go chyba nie robił, ale poprzednie są niczego sobie. A kolory jedne są sugerowane, jest też zbiór wskazówek, typu: grupa najciemniejsza, czy coś tam, a tak to zupełna dowolność :)
Usuńmi się podoba. a swoją florentynkę z 2014 roku jeszcze nie skończyłam, a tak niewiele zostało. ekstra ten ananas, chyba też kiedyś go wyszyję. jest taki... "bogaty" :)
OdpowiedzUsuńPiękne to jest :) Chociaż te kolory - faktycznie kontrast niesamowity, ale jako całość możliwe, że nie będzie to tak razić :)
OdpowiedzUsuńPiękne Ci to wychodzi.. wspaniała rzecz będzie :)
OdpowiedzUsuńwygląda niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy dałabym radę haftować takie coś. Nie mam cierpliwości do takiej zmiany wzorów. Ja tylko krzyżyki i krzyżyki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale cudenko :-)
OdpowiedzUsuńCoraz fajniejszy ten ananas :)
OdpowiedzUsuńSuper! Ten zielony wcale nie jest taki zły ;)
OdpowiedzUsuń