Wyszywanie maja to była poezja. I nieskromnie przyznam, jakież to piękne wyszło. Ale fotkę mam jedną, na dodatek trochę nieostrą, nie wiem dlaczego nie zrobiłam więcej. A jako, że zawsze trochę czasu minie między zrobieniem kawałka, zrobieniem fotek, a ich przejrzeniem - to na poprawę było za późno, bo się robił kawałek czerwcowy już ;)
Tent stitch robiony czterema nitkami, kanapeczki (tak sobie nazwałam te kwadraty) bodajże sześcioma. Wyszło cudnie. Dziewczyny uwielbiają brać pracę w łapkach i dotykać dywaników :) Chociaż gonię, bo przecież monokanwy się potem nie wypierze. Bardzo lubią, kiedy szyję ananasa, a ja cierpię na niedomiar odcinków do wykonania.
Naprawdę ciekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam sobie,bo wygląda pięknie:-) Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńWygląda fajowo- nie dziwi mnie że lubią dotykać dywaników bo ja też lubię... Zastanawiam się tylko dlaczego nie wypierze się monokanwy?
OdpowiedzUsuńOna jest jakoś usztywniana i to usztywnienie szlag trafia w praniu. Nie próbowałam, to w ogóle moja pierwsza praca na monokanwie, ale czytałam opinie, że po praniu to wygląda jak ścierka ;)
OdpowiedzUsuńNo powiem, że wygląda cudnie:)
OdpowiedzUsuńPiękny majowy kwadracik :)
OdpowiedzUsuńSama bym chętnie pomacała takie cudo.
Cóż tu dużo mówić: piękne :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe te ściegi.
OdpowiedzUsuńŁadnie :)
OdpowiedzUsuń