Można tak rzec. Wróciłam :)
Dokończyłam "Cztery pory roku". Nic wybitnego - zostały dwie, każda to 'maleństwo' 60x60, więc nic wielkiego czy czasochłonnego, ale jednak przy dzieciach dużo czasu minęło, zanim choćby psychicznie dojrzałam do tego, żeby się zabierać za wyszywanie. Miewałam czas, ale do haftu nie chciało mi się siadać, nie mając dużego zapasu czasowego, a tego Ale się wzięłam. Prezentacja wszystkich czterech może, kiedy te dwie ostatnie wypiorę, wyprasuję i oprawię. Na razie są wymięte, pokreślone (widać mazaki z tła ;) ), no i bez ramek, więc wyglądają źle. A że ostatnio z żelazkiem mi nie po drodze, to nie wiem, kiedy to nastąpi. Ale mam nadzieję, że wkrótce.
Za to wróciłam do bambusów.
Prezentacja nie jest powalająca, choć byłaby (biorąc pod uwagę wszystko!) w porównaniu ze stanem sprzed ponad dwóch lat, kiedy to hafty zostały porzucone na rzec dwóch małych istot.
I małe przypomnienie, wyglądać będą tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz