Strona pierwsza. Pierwsza z trzydziestu. Czad!
Kanwa nie jest krzywa, tylko ściągnięta z tamborka tak wygląda, jakby krzyżyki były krzywe, wygięte, albo w ogóle miejscami było ich tylko pół. Nie umiem zrobić ładnego zdjęcia. Robiłam ładne, jak kanwa była na krośnie, ale teraz nie jest. No nic, będzie lepiej wyglądało, jak będzie więcej i prościej. No i z daleka wygląda o niebo lepiej. Jako, że na początku miałam tylko sześć mulin (moja skleroza), to zrobiłam je na pierwszej stronie i pognałam na następną. A potem pozostałe, jak zostawało mi ileś tam nici, a skończyłam już stronę, też przeciągałam, co się dało. Generalnie, zrobiłam trochę burdelu, bo teraz patrzę na pozaznaczany schemat i nie do końca wiem, co mam zrobione, a co nie, ale to wyjdzie w praniu. Zwłaszcza, że zmieniłam nieco sposób wybierania następnej nici do wyszywania. Na pierwszej stronie leciałam najpierw tymi sześcioma kolorami, a potem wg. tego, który miał najwięcej do zrobienia (poza tłem). Teraz, żeby nie zgłupieć z tym, co było zaznaczone, a nie jest zrobione, jadę po każdym kwadraciku po kolei - biorę z niego kolejne nitki. Po pierwsze - generuję wtedy w krótkim czasie jakieś zakończone powierzchnie, a to cieszy zawsze, czy mówimy o kwadracie 10x10, czy o pracy 300x300, a po drugie nie zgubię niezrobionych krzyżyków w jakimś uprzednio zrobionym choć w kawałku koloru - bo w końcu na niego trafię.
Zachwycona jestem cieniowaniem. 24 odcienie od białego do czarnego. 24 odcienie szarego. Po co? Po co - pytam się za każdym razem, kiedy biorę trzecią z rzędu nić, które na drugi rzut oka dopiero się czymś różni od poprzedniej. A potem odstawiam od oczu na nieco większą odległość taką zakończoną stronę i nie widać krzyżyków. Nie widać przechodzenia, przenikanie cudne. I już nie marudzę. Wyjdzie wspaniale.
Teraz czas - robiłam trzy tygodnie. Ale jest to nieco przekłamane przez to, że już wybiegłam na drugą stronę gdzieś tak w 20%, więc powinno zająć z kilka dni mniej. Miałam nadzieję, że tło pójdzie szybciutko, ale nawet jeśli jest do zrobienia tylko 1300 ;) krzyżyków w jednym odcieniu i nie trzeba nic sprawdzać, to na każde głupie 50 krzyżyków trzeba mieć czas. Tło zajęło mi tydzień.
Średnia wyszywania - 160 krzyżyków dziennie (nie liczę tego, co wyszło na drugą stronę, bo nie jestem w stanie ocenić ;) na pewno realnie wyszło więcej, uśredni się po jakiejś większej ilości etapów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz