I znowu coś całkiem nowego. Szaleństwo karczochów zaobserwowałam jakieś półtora roku temu - przed świętami Bożego Narodzenia. Miałam ochotę spróbować, ale jakoś mało energicznie szukałam kul styropianowych. Potem były kolejne święta i z kolei nie chciało mi się szukać jajek, potem znowu kolej na kule, a wczoraj jajka po prostu wpadły mi w łapki. Dokupiłam tasiemki, szpilki (na jedno coś poszło prawie 100 szpilek!), dokupiłam tasiemki (metr jednego koloru to za mało). I powstało takie cudo! Jestem tak zachwycona, że jest to aż niesmaczne ;)
Prezentacja
I jeszcze pozycja od tyłu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz