Do dzieła!
Zaczęłam od środka, bo nie chciało mi się cudować z wyliczaniem, gdzieżby tu zacząć (a nadal zmieścić na materiale). Na środku są nożyczki, proszę bardzo, oto nożyczki :)
I w innym świetle, widać, jak ten len wychodzi - bez lampy za ciemny, z lampą jakby był przeźroczysty, ładnie wyjdzie dopiero w rameczce, albo na wiosnę ;)
Żeby nie było, żem analfabetka, literek kilka też machnę, a co!
I tak jak uwielbiam len za to, że jest lnem, tak jakoś pilnowanie krzyżyków na lnie wychodzi mi lepiej, niż pilnowanie kreseczek. Nie ma elementu, żebym nie musiała czegoś pruć. A wiadomo, jak to uwielbiam :> Skutkuje to tym, że tambotek z tamborkiem (taka nazwa robocza wzoru :) ) jest niemal na wierzchu i co chwilę staram się przy nim coś robić, ale jak mam coś spruć, to bierze mnie ciężka cholera i zabieram się za coś innego, albo zgoła nie za haft. Stąd ślimacze tempo prac w tym jakże wielkim projekcie ;)
tak zgadzam się, len jest ciężki w obsłudze :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w tym wielkim projekcie i oby jak najmniej prucia!!!
OdpowiedzUsuńMiłego wyszywania :)
OdpowiedzUsuńEfekt na pewno będzie powalający :)
OdpowiedzUsuńCo tam prucie! Ważne, że tamborek na tamborku rośnie:)
OdpowiedzUsuńJa się jeszcze nie odważyłam na len
OdpowiedzUsuńBędzie ładnie :)
OdpowiedzUsuńPowolutku i do przodu :)
OdpowiedzUsuń