W końcu strona nr 11 ukończona. Wg. statystyk, robiony 45 dni. Rany boskie.
No wiem, nie robiłam strony półtora miesiąca, tylko przez półtora miesiąca robiłam a) nic, b) magnesiki, c) metryczki, d) wszystko inne :) Trochę mnie też życie momentami pokonywało, ale już jest trochę lepiej. O samych statystykach wspomnę w notce jutro albo pojutrze.
Prezentacja strony nr 11 i zaczętej nr 12 (dziś lub jutro zostanie zakończona).
Zakryłam plamkę, jaka się zrobiła ze zmywalnych mazaków - wyglądała bardzo nieestetycznie ;) Jak widać, od poprzedniej prezentacji sporo się zmieniło. Dla przypomnienia, poprzednie foto było z czerwca i zawierało stron 7. Powstało 5 kolejnych - podgoniłam przez wakacje i ostatnimi dniami.
A w ogóle to prezentacja miała nastąpić w sobotę, ale podczas dodawania zdjęć siadł na chwilę prąd, a więc też internet, a potem nie miałam czasu zupełnie.
Teraz z czasem będzie nieco lepiej, ze względu na fatalny stan zdrowia i sytuację dookoła dostałam l4 i będę na nim dochodzić do siebie. Trzy tygodnie w domu. Tak, tego mi potrzeba. Obezwładniający, ogłupiający spokój i nie dzianie się nic - tego teraz potrzebuję. Trzy tygodnie w domu, dzieci w przedszkolu, może mi pomoże. Szkoda gadać o mojej kondycji.
Ten haft wyglada juz niesamowicie :) Jak foto czarno biale!! Bardzo realistycznie!!! Super!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten obraz, wygląda bardzo realnie!
OdpowiedzUsuńDużo spokoju i szybkiego powrotu do zdrowia!!!
Haftowanie na szczęście uspokaja mnie bardzo (chyba, że jak wczoraj, muszę pruć ;) ).
OdpowiedzUsuńCo do wzoru - tak, wychodzi cudnie, ale cały czas zdarza się, że mnie coś trafia, takie miszmasze kolorystyczne, ale efekt rzeczywiście - jak rysunek, albo zdjęcie.