Przejścia z bloggerem, wersja kolejna.
Nadal z komputera głównego mojego nie mogę dodawać obrazków - nie mogę, to nie mogę, poradzę sobie inaczej, focha jeszcze nie strzelę. Ale za publikację nieprzygotowanego posta to już bym się mogła obrazić. I prawie to zrobiłam, kiedy po prostu mnie krew zalała, kiedy post się wziął i usunął. I to mówi pożal-się-boże-informatyk - system go nie słucha. Noż ludzie :>
Dobra, to jeszcze raz. Maleńki przerywniczek - dla kolejnej bratanicy czas szykować poduszkę, bo się za jakiś miesiąc czy coś koło tego zamierza urodzić. Wzór musiał być prosty, mały, no i dla dziecka :) No to wybrałam.
Potem dziubanko i niby cały motyl, a efekty niemal żadne, jakieś tam plamiszcza:
Czas na tło i kreseczki.
Tło jest.
Kreseczki też:
No, w końcu motyl wygląda, jak człowiek. Teraz nabierze mocy urzędowej, poczeka z miesiąc-dwa-osiem, aż się wezmę za uszycie poduchy, doczeka kolejnej prezentacji i wręczenia maleństwu :)
I jeszcze kilka fotek z etapu powstawania. Na tym motylu dziewczyny ćwiczyły nie tylko przeciąganie nitki (trenowane od dawna: matka wkłuwa, dziecko przeciąga, matka dostaje piany na ustach, ale takiej tajniackiej, bo co któreś przeciągnięcie to nawlekanie igły od nowa), ale i wkłuwanie - na czerwonych kawałkach i w ogóle wszystko. Tada:
Trzeba było tylko pilnować, żeby nie omijały dziurek :)
Urocza pomocnica, moja 5 -ci letnia córcia chciała się uczyć wyszywać, ale nie mając kanwy o dużych oczkach uczyła się na małej, myślałam , że mnie szlag trafi :p. Na szczęście szybko się jej znudziło. ;).
OdpowiedzUsuńPodusia będzie ślicznym prezentem , tym bardziej , że i twoja córcia miała w tym udział :)
Pozdrawiam
One szyją ze mną nawet na lnie 35ct i na kanwie 18ct - ja wkłuwam, one przeciągają. Nie zamierzam ich zrażać, im samym nie chce się dłużej dziubać, niż przez kilka minut, ale jest, że same robią. Mnie nie spowolnią, a co się nauczą, to ich :)
OdpowiedzUsuńPogratulować owocnej współpracy!:)
OdpowiedzUsuńmotylek z kreseczkami wyraźniejszy,mój młodszy 4 latek też tak robi,ja wkłuwam on przeciąga i kilkanaście razy nawlekamy znów igłę.niech się naumie ja żyć wiecznie nie będę
OdpowiedzUsuńKarolcia, masz na moim blogu (tym rakowym) nominacje do Liebster. Wyjątkowo pytania zupełnie nie związane z rękodziełem. Może się skusisz? :))) Chętnie bym poznała Twoje odpowiedzi :)))
OdpowiedzUsuńŁojezusicku. Sprawdzę :)
UsuńJak ja lubię takie wspólne wyszywanka :):):) Pamiętam swoje dzieciństwo kiedy zawsze swoje palce musiałam wcisnąć w maminą robótkę:):) a w xxx jak zobaczyła że nie odpuszczam to pokazała jak odczytywać wzór abym nie paskudziła ( ale byłam już wtedy już starsza ).Nie ma opcji, będą dziewczyny w przyszłości coś robić.
OdpowiedzUsuńmoja mała też się rwie;/) Ale jeszcze musi poczekac, ma dopiero 3 latka;)
OdpowiedzUsuńMoje jeszcze do jutra mają 3 ;) I dają radę. Naprawdę! Jak nie zobaczą, że igły ostre, to się nie nauczą, że się ich nie tyka :) Moje już od dawna ze mną 'szyją', nawet, jak były zaraz po 3 urodzinach.
UsuńZaskakująco duże to maleństwo :P
OdpowiedzUsuńBo kanwa taka 'gęsta' :D
Usuńja też myślałam że to taki maluśki motylek a to takie wielgachne jest
OdpowiedzUsuń