Sowy okazały się być pechowe, z wielu względów. O szczegółach pecha
przy całej zabawie to zapewne opowiedziała Wam już organizatorka, reszta
czytelników niech tylko wie, że więcej sów nie będzie.
Ale zanim się zrobiło zamieszanie, sowa przyfrunęła, a ja mniej więcej w tym samym czasie zobaczyłam to:
u Katarzyny,
i już wiedziałam, że nie ma opcji, żebym z sów robiła kalendarz.
Odechciało mi się, nawet, jakby zabawa trwała w najlepsze. Nie, nie i
nie! Będą zawieszki. Teoretycznie na choinkę, a praktycznie - a to się
okaże, czy ich nie wykorzystam jeszcze jakoś. Przy okazji postaram się
pamiętać, że jak są zabawy z takimi maliznami, które mi się podobają,
ale co do których nie mam pomysłu "co potem", to można robić zawieszki
na choinkę, lampę, to śmiało się można zapisywać, bo jest cudowny pomysł
na to, co z gotowymi prackami można zrobić :) Rychło w czas przyszło
takie olśnienie. Na szczęście kawałek materiału, na którym zaczęłam
sowy, miał trochę marginesu, więc wystarczy lutową trochę przenieść i
zmieści się wszystko. Co tutaj warte zaznaczenia, to fakt, że ten
konkretny len to nie jest to mój ulubiony materiał. Już wspominałam,
farbowany len jest miękki i szyje się na nim super (kreseczki są też w
Walentynkowym SALu harciarskich i nie robi on żadnych problemów), na tym
naturalnym szlag mnie trafia. Nie wiem, co zrobię z resztą materiału.
Może wcisnę do szuflady, zapomnę i udam, że tak miało być ;)
A
tymczasem, sowa druga, walentynkowa wygląda tak. Kolory oryginalne mi
tak nie podpasowały, że szok. Oraz widziałam w wydaniu styczniowym jedną
sowę fioletową. I uznałam, że też się pobawię kolorami, bo dlaczego by
nie. Jedna to niby facet, druga to niby babka :D
W komplecie złożonym z dwóch obrazków ;)
Jak
się przyjrzeć dokładnie obrazkom, to widać, że w ogóle nie wyszyłam
dzioba dolnej sowie - zauważyłam przy pisaniu notki. Rychło w czas!
Poprawię za moment :) I żeby nie było - to ten len na zdjęciach wychodzi
tak dziko, generalnie górna sowa jest różowa i nie zlewa się aż tak z
tłem, że jej nie widać, spokojnie, widoczna jest.
Grunt to miec pomysl, nie zostawic na pastwe losu hehe.
OdpowiedzUsuńPiękne hafty
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę ze moja zawieszka Cię olśniła ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuń