Ha! Ale zdziwko, prawda? :)
Nie wiem, na jak częste pobyty mojej skromnej osoby możecie tutaj liczyć, ale zamierzam wrócić. Nie, żebym była prawie zmuszoną przez paskudę Agatę (wiem bejbe, że wiesz, o kogo chodzi :) ), no ale skoro wracam, to wypadałoby powiedzieć "cześć", co też niniejszym czynię.
Coś tam przez mą nieobecność się działo, nawet robótkowego. Jedna pracka nawet skończona, bibliotekarka już eony temu (nadal bez sensownej oprawy, przemilczmy to proszę), róża numer dwa też prawie na ukończeniu. Hohoho, szaleństwo, prawda? Do tego zajęłam się wikliną papierową, bardzo nieprofesjonalnie, ale zawsze radośnie. Trochę szyłam. Zaczęłam się uczyć frywolitki. Zaczęłam się uczyć szydełka i znowu poległam. O drutach już nawet nie marzę :D To tyle w wielkim, wielkim skrócie. Większością się nawet pochwalę, jak tylko porobię fajne foteczki. Hafty zaprezentuję, kiedy je w końcu oprawię, ale jest plan - skończę różę (na dniach) i się wezmę za oprawy.
Aha, jest taka akcja, żeby sobie miłe karteczki wysyłać, właśnie Agata to organizuje i mnie namówiła, także zaraz wstawię banerek, bo dlaczego by nie.
Proszę
Do miłego zobaczenia!
Blog o wszelkich wyszywankach
Blog prezentujący moje prace związane z rękodziełem - przeważa haft krzyżykowy.
niedziela, 29 grudnia 2019
sobota, 23 września 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - wrzesień 2017
I tym razem również post przed czasem - wyjeżdżamy jutro i na pewno na napisanie choćby kilku zdań nie będzie czasu. Mam już trochę więcej zrobionej pracy, ale niech będzie, że dawkuję napięcie, publikacja październikowa będzie zawierała zrobioną całą Bibliotekarką (mam taką nadzieję!) :-) Inna sprawa - mam nieprzygotowane zdjęcia, więc jeśli po prostu chcę zrobić post, to teraz, albo nigdy. A jako, że nie lubię nie dotrzymywać zobowiązań, to post w ramach ufoków będzie.
Uwaga!
WTEM! i normalnie niespodziewanie ;) całe plamiszcza we włosach zrobione.
A żeby tego było mało, to stwierdziłam, że czas się pozbyć żyłeczek. I mamy już taki oto obrazek:
I jest już prawie gotowa cała praca - jeszcze na dole dużo, dużo, bardzo dużo białego. Mogłoby być bez nich, ale jednak zrobię, żeby było zgodnie ze wzorem (chociaż w tym kawałku). Znaczy się bardzo dużo - bodajże 3,5 tysiąca. Niby nic, jakbym miała czas, to kilka dni, ale to ale jest jednak bardzo trudne do spełnienia. Niemniej mam nadzieję, że następna odsłona to już będzie komplet.
Uwaga!
WTEM! i normalnie niespodziewanie ;) całe plamiszcza we włosach zrobione.
A żeby tego było mało, to stwierdziłam, że czas się pozbyć żyłeczek. I mamy już taki oto obrazek:
I jest już prawie gotowa cała praca - jeszcze na dole dużo, dużo, bardzo dużo białego. Mogłoby być bez nich, ale jednak zrobię, żeby było zgodnie ze wzorem (chociaż w tym kawałku). Znaczy się bardzo dużo - bodajże 3,5 tysiąca. Niby nic, jakbym miała czas, to kilka dni, ale to ale jest jednak bardzo trudne do spełnienia. Niemniej mam nadzieję, że następna odsłona to już będzie komplet.
piątek, 25 sierpnia 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - sierpień 2017
A to Ci niespodzianka! Mam chwilę wolną, ze trzy zdjęcia zrobione, to nie czekam na koniec miesiąca, tylko już teraz zaraz macham noteczkę i publikuję postępy w Bibliotekarce, bo potem, to nie wiadomo, czy i jak się wyrobię :)
Otóż tak, jak zwykle bez lupy i dużego zbliżenia to nie będzie widać różnić. Ale różnice są. Na fotkach poniższych zostały tylko plamki jasnoniebieskiego wypełnienia (które wygląda jak białe), a i to tylko kilkanaście z nich. Cała reszta jest gotowa. Potem już tylko plama (bluzki czy książki) na dole (3500 białych krzyżyków) i już. Normanie zaraz koniec będzie! Za miesiąc albo za dwa może się uda pokazać. We wrześniu może uda mi się skończyć, jak nie, to potem znowu przerwa, gdyż jeszcze jedne wakacje mamy przed sobą. Ale nie ma co przesądzać, może do tego czasu już zawiśnie na ścianie. Kto to wie.
Dobra, prezentacja właściwa, żeby było widać cokolwiek, są też dwa zbliżenia.
Te oczyska! Wyszły super - nie, żebym się chwaliła. To po prostu realia tego wzoru :D
Otóż tak, jak zwykle bez lupy i dużego zbliżenia to nie będzie widać różnić. Ale różnice są. Na fotkach poniższych zostały tylko plamki jasnoniebieskiego wypełnienia (które wygląda jak białe), a i to tylko kilkanaście z nich. Cała reszta jest gotowa. Potem już tylko plama (bluzki czy książki) na dole (3500 białych krzyżyków) i już. Normanie zaraz koniec będzie! Za miesiąc albo za dwa może się uda pokazać. We wrześniu może uda mi się skończyć, jak nie, to potem znowu przerwa, gdyż jeszcze jedne wakacje mamy przed sobą. Ale nie ma co przesądzać, może do tego czasu już zawiśnie na ścianie. Kto to wie.
Dobra, prezentacja właściwa, żeby było widać cokolwiek, są też dwa zbliżenia.
Te oczyska! Wyszły super - nie, żebym się chwaliła. To po prostu realia tego wzoru :D
piątek, 11 sierpnia 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - lipiec 2017
Szybko, szybko, bo zaraz minie czas!
Myślałam, że nic nie pokażę, ale jednak, rzutem na taśmę coś tam w lipcu powstało. Jednak. Coś. Niewiele. Trochę więcej w sierpniu :) Ale to za miesiąc.
Otóż postępy wyglądały tak - liczbowo (jeszcze z maja liczby - widać, że pracuję jak szalona), fotka robiona 11 lipca, w trakcie pracy (stąd dwie różne wartości dla tego dnia).
Czy ktoś się jeszcze dziwi miernocie postępów? Chyba już nikt :>
Dobra, to teraz jakiś hafcik by się przydał, proszę bardzo:
I tyle w lipcu. W sierpniu będzie więcej do dodania, bo już teraz wiem, że w końcu udało mi się skończyć te szarości - został biały i prawie biały na bluzce i we włosach. Niby nic, ale ponad 6 tysięcy krzyżyków. W normalnym tempie to dwa tygodnie, no, może trze. W moim aktualnym - może być i miesiąc, albo i dwa, a nawet i trzy. Gdyż nigdy nic nie wiadomo! Do za miesiąc.
Myślałam, że nic nie pokażę, ale jednak, rzutem na taśmę coś tam w lipcu powstało. Jednak. Coś. Niewiele. Trochę więcej w sierpniu :) Ale to za miesiąc.
Otóż postępy wyglądały tak - liczbowo (jeszcze z maja liczby - widać, że pracuję jak szalona), fotka robiona 11 lipca, w trakcie pracy (stąd dwie różne wartości dla tego dnia).
Dobra, to teraz jakiś hafcik by się przydał, proszę bardzo:
I tyle w lipcu. W sierpniu będzie więcej do dodania, bo już teraz wiem, że w końcu udało mi się skończyć te szarości - został biały i prawie biały na bluzce i we włosach. Niby nic, ale ponad 6 tysięcy krzyżyków. W normalnym tempie to dwa tygodnie, no, może trze. W moim aktualnym - może być i miesiąc, albo i dwa, a nawet i trzy. Gdyż nigdy nic nie wiadomo! Do za miesiąc.
wtorek, 11 lipca 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - czerwiec 2017
Nadszedł ten czas w miesiącu, kiedy się trzeba pochwalić brakiem postępów w UFOkach :> Otóż tak. Coś tam nawet zrobiłam i nawet coś mam do pokazania, ale to tylko dlatego, że w czerwcu (za maj) zdjęcia były chyba nie te najbardziej aktualne. A żeby nie przynudzać, to pokażę zbliżenia, a co :) Żeby było widać, jak to ładnie wychodzi i jakie będzie super, kiedy w końcu dostąpi zaszczytu poświęcenia nań czasu. Czyli nie wiem kiedy, ale nie za szybko.
Otóż proszę, po dłubaninie czerwcowej kawalątki, czyli okolice oczu i generalnie pół twarzy wygląda już tak. Oczyska są genialne i rzęsy i och i ach. Prawie całe zrobione.
a kawałek książki, gdzie dłubię jasne szarości tak:
Za kilka dni wyjeżdżamy, do końca miesiąca, więc jeśli nie nastąpi cud, że do piątku coś dziubnę, to w sierpniu postępy lipcowe będą po prostu zerowe. No ale może coś tam jednak się uda. Z tą nadzieją mnie i Was pozostawiam :)
Otóż proszę, po dłubaninie czerwcowej kawalątki, czyli okolice oczu i generalnie pół twarzy wygląda już tak. Oczyska są genialne i rzęsy i och i ach. Prawie całe zrobione.
a kawałek książki, gdzie dłubię jasne szarości tak:
Za kilka dni wyjeżdżamy, do końca miesiąca, więc jeśli nie nastąpi cud, że do piątku coś dziubnę, to w sierpniu postępy lipcowe będą po prostu zerowe. No ale może coś tam jednak się uda. Z tą nadzieją mnie i Was pozostawiam :)
środa, 31 maja 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - maj 2017
Uwaga, uwaga, będzie widać różnicę w bibliotekarce. Znaczy się, mam taką nadzieję. Nadal nie jest to cała praca - do tego momentu jeszcze trochę. Ale coraz więcej szarości jest uzupełnionych, zostało ich już zdecydowanie mniej. Ostatnie odsłony to w ogóle będą nudne, gdyż będzie to wypełnianie różnych plam i kawałków tła kolorem: białym, ekstremalnie jasnym szarym i ekstremalnie jasnym niebieskim. Nic nie będzie widać :) Ale nic to, teraz widać coś.
Poprzednia odsłona:
Aktualny w miarę stan:
Jak ktoś nie widzi żadnej różnicy, to okulistę polecam ;) A tak serio - do zobaczenia za zapewne miesiąc. Nie łudzę się, żebym wyhaftowała coś w takiej ilości, że można byłoby się czym pochwalić w tzw. międzyczasie. No nie. Do haftu siadam góra kilka razy w miesiącu, nie w tygodniu.
Poprzednia odsłona:
Aktualny w miarę stan:
Jak ktoś nie widzi żadnej różnicy, to okulistę polecam ;) A tak serio - do zobaczenia za zapewne miesiąc. Nie łudzę się, żebym wyhaftowała coś w takiej ilości, że można byłoby się czym pochwalić w tzw. międzyczasie. No nie. Do haftu siadam góra kilka razy w miesiącu, nie w tygodniu.
poniedziałek, 15 maja 2017
Chińskie zestawy z aliexpress - recenzja
Od razu zaznaczam, nikt mi za recenzję nie płaci. Po prostu kilka osób już zdążyło o nie zapytać po tym, jak raz czy drugi się pochwaliłam pracą na instagramie czy tam fb.
Jak już wspominałam jakiś czas temu, stwierdziłam, że do odważnych świat należy i zamówiłam zestaw nr 1, czyli jedną część z czterech pór roku, żeby było 'zabawnie', część pt. lato, gdyż ta mi się najbardziej spodobała.
Zdjęcie niewyraźne - wycięte ze strony przedmiotu.
Dobra, wypakowanie.
Nici, kanwa z nadrukiem, schemat, opakowanko. Standard.
I jak zwykle dałam ciała - nie mam fotki czystej kanwy, tutaj już są machnięte krzyżyki. Ale jakość nadruku i tak można ocenić - doskonałość :)
Po odpakowaniu i spróbowaniu, co i jak, zamówiłam od razu pozostałe do kompletu trzy z czterech pór roku, żeby nie było, że jak już za milion lat wykonam jedno drzewo, to reszty akurat nie będzie.
Teraz kilka słów o wyszywaniu. Ta kanwa ma rozmiar 11ct, więc nie powinien być człowiek zdziwiony, że krzyżyki są wielgachne. No są. Jak ktoś jest ślepy i nie wie, co zamawia, to i tak na drobniejszej nie powyszywa ;) A tak serio, to miałam jeszcze w zanadrzu niecny plan, który się powiódł :) Otóż chciałam, żeby moje dzieci zajęły się również krzyżykami, ale nie jako zwalniająca mnie asysta, tylko tak zupełnie samodzielnie. Jeszcze nie ogarną pilnowania wzoru. A pilnowanie gdzie mają wbić igłę, jeśli jest dobrej jakości nadruk, jest w ich zasięgu. Tada:
Zabrały lato, rozpakowałam im też zimę (wszak są dwie ;) ) i mają swoje pierwsze SAMODZIELNE próby. Próby tak się udały, że aktualnie jesteśmy na etapie wyboru zestawów takich zupełnie tylko dla nich :)
I jeszcze foteczka wykonanego kawałka. Nie ukrywam, że teraz jest nieco więcej, ale nie mam dobrego światła, żeby pokazać to z sensem.
Foty były, prezentacja była, teraz sama recenzja.
Kanwa - sztywna, bardzo sztywna. Nie nadaje się na tamborek. Być może nadawałaby się na krosno, ale nie po to ściągnęłam z krosień wszystko, bo nie mam jak ich rozłożyć, żeby nowe prace na nim lądowały. Wyszywam więc w ręku. Miałam nadzieję, że kiedy się nieco 'zeszmaci' w rękach, będzie można tamborek założyć. Nie ma na to szans.
Rozmiar i nadruk - 11ct, już wspominałam. Kiedy kupowałam te zestawy na początku roku nadruk był możliwy tylko na kanwie 11ct. Aktualnie przeglądając widzę, że coraz więcej zestawów jest również z nadrukiem na 14ct. Gdybym więc teraz wybierała, wybrałabym 14ct. Ale tę 11 jakoś zniosę. Większe gęstości niż 14ct są bez nadruku, a mi nie na schemacie i niciach zależało, tylko na nim właśnie. Nadruk ma jakość doskonałą, są bardzo bardzo delikatne wyjechania za linijkę, w niczym nie przeszkadzają, bo wchodzą np. na sąsiednie krzyżyki na 0,5mm. Da się żyć. Aha, te kanwy, w przeciwności do polskich kanw z nadrukiem, są do prania. W praniu schemat ma się wyprać. Po opiniach w internecie wnioskuję, że tak się dzieje. Swoją sprawdzę za dużo, dużo czasu :)
Schemat - jest dołączony, jakby komuś się zalała kanwa, czy coś, albo gdyby chciał wykonać jeszcze jedną pracę. Jest również rozpiska, gdyby ktoś chciał uzupełnić nici.
No i same nici. Wbrew temu, co jest napisane, to nie jest 100% bawełna, przeczuwam domieszkę akrylu. To są dokładnie te same nici, co inne chińskie DMC, te sprzedawane przez allegro / olx / fb. Jeśli komuś przeszkadza choć niewielka domieszka - niech nie kupuje. Ale, jak wspomniałam, nie dla nici kupowałam zestaw, gdyby mi ten dodatek przeszkadzał, zamieniłabym nici na oryginalne DMC. Ale mi nie przeszkadza :)
Podsumowanie - to nie są zestawy dla doświadczonych hafciarek, nie ma się co oszukiwać. Ale jako przerywniki, bądź w moim przypadku - praca, do której można siąść z biegu i bez większych rozkminek, albo praca dla dzieci, w sam raz. Żałuję, że mam 11ct, a nie 14ct, ale dam radę i będę dzielna :)
Jak już wspominałam jakiś czas temu, stwierdziłam, że do odważnych świat należy i zamówiłam zestaw nr 1, czyli jedną część z czterech pór roku, żeby było 'zabawnie', część pt. lato, gdyż ta mi się najbardziej spodobała.
Zdjęcie niewyraźne - wycięte ze strony przedmiotu.
Dobra, wypakowanie.
Nici, kanwa z nadrukiem, schemat, opakowanko. Standard.
Po odpakowaniu i spróbowaniu, co i jak, zamówiłam od razu pozostałe do kompletu trzy z czterech pór roku, żeby nie było, że jak już za milion lat wykonam jedno drzewo, to reszty akurat nie będzie.
Teraz kilka słów o wyszywaniu. Ta kanwa ma rozmiar 11ct, więc nie powinien być człowiek zdziwiony, że krzyżyki są wielgachne. No są. Jak ktoś jest ślepy i nie wie, co zamawia, to i tak na drobniejszej nie powyszywa ;) A tak serio, to miałam jeszcze w zanadrzu niecny plan, który się powiódł :) Otóż chciałam, żeby moje dzieci zajęły się również krzyżykami, ale nie jako zwalniająca mnie asysta, tylko tak zupełnie samodzielnie. Jeszcze nie ogarną pilnowania wzoru. A pilnowanie gdzie mają wbić igłę, jeśli jest dobrej jakości nadruk, jest w ich zasięgu. Tada:
Zabrały lato, rozpakowałam im też zimę (wszak są dwie ;) ) i mają swoje pierwsze SAMODZIELNE próby. Próby tak się udały, że aktualnie jesteśmy na etapie wyboru zestawów takich zupełnie tylko dla nich :)
I jeszcze foteczka wykonanego kawałka. Nie ukrywam, że teraz jest nieco więcej, ale nie mam dobrego światła, żeby pokazać to z sensem.
Foty były, prezentacja była, teraz sama recenzja.
Kanwa - sztywna, bardzo sztywna. Nie nadaje się na tamborek. Być może nadawałaby się na krosno, ale nie po to ściągnęłam z krosień wszystko, bo nie mam jak ich rozłożyć, żeby nowe prace na nim lądowały. Wyszywam więc w ręku. Miałam nadzieję, że kiedy się nieco 'zeszmaci' w rękach, będzie można tamborek założyć. Nie ma na to szans.
Rozmiar i nadruk - 11ct, już wspominałam. Kiedy kupowałam te zestawy na początku roku nadruk był możliwy tylko na kanwie 11ct. Aktualnie przeglądając widzę, że coraz więcej zestawów jest również z nadrukiem na 14ct. Gdybym więc teraz wybierała, wybrałabym 14ct. Ale tę 11 jakoś zniosę. Większe gęstości niż 14ct są bez nadruku, a mi nie na schemacie i niciach zależało, tylko na nim właśnie. Nadruk ma jakość doskonałą, są bardzo bardzo delikatne wyjechania za linijkę, w niczym nie przeszkadzają, bo wchodzą np. na sąsiednie krzyżyki na 0,5mm. Da się żyć. Aha, te kanwy, w przeciwności do polskich kanw z nadrukiem, są do prania. W praniu schemat ma się wyprać. Po opiniach w internecie wnioskuję, że tak się dzieje. Swoją sprawdzę za dużo, dużo czasu :)
Schemat - jest dołączony, jakby komuś się zalała kanwa, czy coś, albo gdyby chciał wykonać jeszcze jedną pracę. Jest również rozpiska, gdyby ktoś chciał uzupełnić nici.
No i same nici. Wbrew temu, co jest napisane, to nie jest 100% bawełna, przeczuwam domieszkę akrylu. To są dokładnie te same nici, co inne chińskie DMC, te sprzedawane przez allegro / olx / fb. Jeśli komuś przeszkadza choć niewielka domieszka - niech nie kupuje. Ale, jak wspomniałam, nie dla nici kupowałam zestaw, gdyby mi ten dodatek przeszkadzał, zamieniłabym nici na oryginalne DMC. Ale mi nie przeszkadza :)
Podsumowanie - to nie są zestawy dla doświadczonych hafciarek, nie ma się co oszukiwać. Ale jako przerywniki, bądź w moim przypadku - praca, do której można siąść z biegu i bez większych rozkminek, albo praca dla dzieci, w sam raz. Żałuję, że mam 11ct, a nie 14ct, ale dam radę i będę dzielna :)
czwartek, 4 maja 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - kwiecień 2017
Nie ma się co okłamywać, nie wyrabiam się. Tak koncertowo się nie wyrabiam, że nawet nie miałam czasu napisać, że się nie wyrabiam. Przy okazji proszę zapewne życzliwe, ale nieco oderwane od rzeczywistości osoby, które mi zaraz napiszą, że to jest kwestia organizacji i priorytetów, o powstrzymanie się i udowadnianie mi, że jakbym chciała, to bym mogła. Tak, zapewne. Niemniej blogowanie i wyszywanie nie są na czele priorytetów, kiedy w domu jest niemowlę i dwójka rozbrykanych pięciolatek. Zdecydowanie nad nimi góruje np. potrzeba snu. Mogłabym wszak wyszywać po nocach, ale nie, nie będę jeszcze z tego powodu zarywać nocek. Ustalmy, że nie da się i jakoś to znoszę ;) Zaległości mam nawet w czytaniu (ale tylko blogów, książki jakoś idą - głównie audiobooki), kolejna w czytniku rss'ów wynosi ponad miesiąc. To nie jest tak, że Was opuściłam na zawsze. Co jakiś czas przeczytam zaległości z kilku dni, ale np. wrzucanie komentarzy do wpisów sprzed 40 dni chyba mija się z celem. I nie, na razie nie będzie lepiej. Jakoś postaram się ogarnąć i machnąć ten jeden wpis na miesiąc. Może się uda ;) Pomysły mam nawet na dwa na miesiąc! Czyste szaleństwo! Ale nie za bardzo umiem usiąść do pisania :)
Dobra, miało być o UFOkach. Jeden skończony, drugi nietknięty, trzeci ruszony. Nie jakoś specjalnie wiele, ale jednak. Przy okazji widzę, że nie publikowałam na jego temat niczego w tym roku, więc normalnie mam zapas na jakieś dwie-trzy notki. Łał, tłumy szaleją i klaszczają :D
Ostatnia odsłona, kiedy to bibliotekarka została zapisana na listę UFOków, wyglądała tak:
Uwaga, nie zauważycie wielkiej różnicy. Niedawno wyglądała tak:
Raptem dwa tysiące krzyżyków dodanych - trochę zaklejonych dziur, jeszcze kilka kolorów, które nie rzucają się w oczy, itp. nic specjalnego. Ale postęp jest, chociaż mizerny ;) Może niedługo machnę jakąś świeższą fotkę, bo chyba mam jeszcze kolejny tysiączek machnięty, ale to nadal przyrosty słabiutkie.
Dobra, miało być o UFOkach. Jeden skończony, drugi nietknięty, trzeci ruszony. Nie jakoś specjalnie wiele, ale jednak. Przy okazji widzę, że nie publikowałam na jego temat niczego w tym roku, więc normalnie mam zapas na jakieś dwie-trzy notki. Łał, tłumy szaleją i klaszczają :D
Ostatnia odsłona, kiedy to bibliotekarka została zapisana na listę UFOków, wyglądała tak:
Uwaga, nie zauważycie wielkiej różnicy. Niedawno wyglądała tak:
Raptem dwa tysiące krzyżyków dodanych - trochę zaklejonych dziur, jeszcze kilka kolorów, które nie rzucają się w oczy, itp. nic specjalnego. Ale postęp jest, chociaż mizerny ;) Może niedługo machnę jakąś świeższą fotkę, bo chyba mam jeszcze kolejny tysiączek machnięty, ale to nadal przyrosty słabiutkie.
niedziela, 2 kwietnia 2017
Podsumowanie prac nad UFOkami - marzec 2017
Post powstaje w marcu, ale opublikowany zgodnie z zasadami, w kwietniu. Wymuszone to jest szaloną ilością czasu, jaką mam do dyspozycji. Skoro więc trafił się wolny kwadransik, napiszę trzy słowa, bo nie wiem, serio nie wiem, czy następna okazja będzie za tydzień, czy za godzinę, a może za miesiąc.
Ananas skończony. Jeszcze nie oprawiony, bo bez przesady, na co ten pośpiech, ale obramowanko gotowe. Wyszedł całkiem nieźle, choć żałuję poplątania kolorystycznego. Przypominam: środek miał być w tonacji różowo-czerwonej. No nie wyszło. Tak to jest, jak się zamawia nici, oglądając wzornik na laptopie. Na lapku te kolory były czerwone właśnie ;) I generalnie w ogóle trzeba było nie kombinować i zrobić zieloności i już. Ale tak bez cudowania jak widać się nie da. Jakoś to zniosę.
Już poprzednio wspominałam, że wymyślałam też z obramowaniem pól, ostatecznie zrobiłam tak, jak był w instrukcji. NIE MOŻE BYĆ! Moja delikatna nieufność wobec instrukcji wzięła się stąd, że już wcześniej byłam zła na autora / autorów wzoru, że pewnych kwestii nie przemyśleli, bądź po prostu mieli je gdzieś. Jeśli jest wzór taki geometryczny, symetryczny i w ogóle cudny, to naprawdę wypadałoby zadbać o symetrię w detalach również. Takie np. wypełnienie pola nr 11 (trójkąty w rogach) wg. wzoru miały te wysepki rozrysowane w sposób, który się nie układał. Nijak nie układał. Inne wypełnienia tak samo - nie zawsze zwracano uwagę na to, żeby wszystko było równiutko. Pole nr 4 też - nie dało się go rozmieścić. Takie drobiazgi, a zostawiają we mnie niesmak. Czepiam się trochę, wiem, ale serio, to chyba nie przekraczało możliwości autora, żeby to przemyśleć.
No nic. Na razie projekt needlepointowy skończony. Następny jest piękny, geometryczny i w ogóle:
lecz na razie nie mam czasu ani monokanwy. Nie zaczynam więc :) Ew. porobię na resztkach tej monokanwy, która została po ananasie, pojedyncze motywy.
Wracając do UFOków: fraktal zgodnie z zapowiedzią nie został ruszony, w bibliotekarce coś się podziało, czeka na publikację :) Może się doczeka w maju. Ale nie obiecuję :)
Ananas skończony. Jeszcze nie oprawiony, bo bez przesady, na co ten pośpiech, ale obramowanko gotowe. Wyszedł całkiem nieźle, choć żałuję poplątania kolorystycznego. Przypominam: środek miał być w tonacji różowo-czerwonej. No nie wyszło. Tak to jest, jak się zamawia nici, oglądając wzornik na laptopie. Na lapku te kolory były czerwone właśnie ;) I generalnie w ogóle trzeba było nie kombinować i zrobić zieloności i już. Ale tak bez cudowania jak widać się nie da. Jakoś to zniosę.
Już poprzednio wspominałam, że wymyślałam też z obramowaniem pól, ostatecznie zrobiłam tak, jak był w instrukcji. NIE MOŻE BYĆ! Moja delikatna nieufność wobec instrukcji wzięła się stąd, że już wcześniej byłam zła na autora / autorów wzoru, że pewnych kwestii nie przemyśleli, bądź po prostu mieli je gdzieś. Jeśli jest wzór taki geometryczny, symetryczny i w ogóle cudny, to naprawdę wypadałoby zadbać o symetrię w detalach również. Takie np. wypełnienie pola nr 11 (trójkąty w rogach) wg. wzoru miały te wysepki rozrysowane w sposób, który się nie układał. Nijak nie układał. Inne wypełnienia tak samo - nie zawsze zwracano uwagę na to, żeby wszystko było równiutko. Pole nr 4 też - nie dało się go rozmieścić. Takie drobiazgi, a zostawiają we mnie niesmak. Czepiam się trochę, wiem, ale serio, to chyba nie przekraczało możliwości autora, żeby to przemyśleć.
No nic. Na razie projekt needlepointowy skończony. Następny jest piękny, geometryczny i w ogóle:
lecz na razie nie mam czasu ani monokanwy. Nie zaczynam więc :) Ew. porobię na resztkach tej monokanwy, która została po ananasie, pojedyncze motywy.
Wracając do UFOków: fraktal zgodnie z zapowiedzią nie został ruszony, w bibliotekarce coś się podziało, czeka na publikację :) Może się doczeka w maju. Ale nie obiecuję :)
środa, 22 marca 2017
Painting by numbers - malowanie po liczbach
Painting by numbers - malowanie po liczbach, czyli jak to kiedyś widziałam u Madziuli: "Jestę malarko!". Wygląda nieźle. Nawet zakupiłam coś a'la Afremov, gdyż obrazy mi się podobają, a do wyhaftowania tak barwnego i dużego obrazu się jakoś nie zebrałam. Choć blisko było. Dobra, o malunkach miało być.
Zamówiłam i przyszły w lato. Wyglądało to tak:
Dla porównania wielkości:
Strona aukcji nie działa, nie mam jak pokazać ładniej, jak efekt końcowy miał wyglądać, ale na tym malusieńkim zdjęciu coś tam widać. Farby popakowane w malutkie pojemniczki, pędzelki trzy, małe haczyczki (bo nie haczyki nawet). No i materiał, pogięty, ale to drobiazg. I tak trzeba go rozpiąć na jakąś ramę. Na tym etapie nie miałam się czego przyczepić.
I miałam machnąć wpisik jak już coś będzie. Bo na początku było tyle:
I potem niewiele. A potem niewiele. A potem dalej niewiele. A trochę czasu nad tym przesiedziałam i nieco nerwów zmarnowałam również. Zdradzę Wam dlaczego. Bo kupiłam zły obrazek! Proszę sobie kliknąć i powiększyć któreś ze zdjęć, gdzie widać dokładnie plamki. Plamiątka. Plamiąteczka. Te pola do malowania w tym konkretnym przypadku są maciupeńkie. Dokupiłam miniminipędzelek, a i tak nie zawsze mieściłam się w granicach, nie mówiąc już o tym, w jakim tempie to szło. Koszmarnym. Teraz mam tyle:
I tak, jest efekt, widać fajne plamki i w ogóle, ale litości, ja nie wygrałam oczu na loterii, to trochę nie dla mnie, taka dłubanina. Kiedyś to skończę, to na pewno. Postanowiłam dać tej technice jeszcze jedną szansę, tym razem wiedząc już, na co zwracać uwagę, przyglądałam się aukcjom z uwzględnieniem przesłanych przez kupujących zdjęć, na których widać rozdrobnienie tych plam na obrazie.
Zwłaszcza, że u Madziuli:
te plamki też były raz mniejsze, raz większe, ale nie mikroskopijne. Czyli da się.
I znalazłam, zamówiłam. Na razie tylko ściągnęłam z ramy tamten obrazek (na lepsze czasy :) ) i założyłam drugi. Nie, żebym miała okazję pomalować cokolwiek, co to, to nie, na takie brewerie jeszcze nie mogę sobie pozwolić. Ale plan jest :)
Widać chyba różnicę w wielkości plamek? Efekt gotowy ma być taki:
Zobaczymy, jak wyjdzie. Za te milion lat, kiedy dostąpię zaszczytu posiadania kilku godzin wolnych. Ale notka miała być dawno temu, niech już więc w końcu będzie.
Zamówiłam i przyszły w lato. Wyglądało to tak:
Dla porównania wielkości:
Strona aukcji nie działa, nie mam jak pokazać ładniej, jak efekt końcowy miał wyglądać, ale na tym malusieńkim zdjęciu coś tam widać. Farby popakowane w malutkie pojemniczki, pędzelki trzy, małe haczyczki (bo nie haczyki nawet). No i materiał, pogięty, ale to drobiazg. I tak trzeba go rozpiąć na jakąś ramę. Na tym etapie nie miałam się czego przyczepić.
I miałam machnąć wpisik jak już coś będzie. Bo na początku było tyle:
I potem niewiele. A potem niewiele. A potem dalej niewiele. A trochę czasu nad tym przesiedziałam i nieco nerwów zmarnowałam również. Zdradzę Wam dlaczego. Bo kupiłam zły obrazek! Proszę sobie kliknąć i powiększyć któreś ze zdjęć, gdzie widać dokładnie plamki. Plamiątka. Plamiąteczka. Te pola do malowania w tym konkretnym przypadku są maciupeńkie. Dokupiłam miniminipędzelek, a i tak nie zawsze mieściłam się w granicach, nie mówiąc już o tym, w jakim tempie to szło. Koszmarnym. Teraz mam tyle:
I tak, jest efekt, widać fajne plamki i w ogóle, ale litości, ja nie wygrałam oczu na loterii, to trochę nie dla mnie, taka dłubanina. Kiedyś to skończę, to na pewno. Postanowiłam dać tej technice jeszcze jedną szansę, tym razem wiedząc już, na co zwracać uwagę, przyglądałam się aukcjom z uwzględnieniem przesłanych przez kupujących zdjęć, na których widać rozdrobnienie tych plam na obrazie.
Zwłaszcza, że u Madziuli:
te plamki też były raz mniejsze, raz większe, ale nie mikroskopijne. Czyli da się.
I znalazłam, zamówiłam. Na razie tylko ściągnęłam z ramy tamten obrazek (na lepsze czasy :) ) i założyłam drugi. Nie, żebym miała okazję pomalować cokolwiek, co to, to nie, na takie brewerie jeszcze nie mogę sobie pozwolić. Ale plan jest :)
Widać chyba różnicę w wielkości plamek? Efekt gotowy ma być taki:
Zobaczymy, jak wyjdzie. Za te milion lat, kiedy dostąpię zaszczytu posiadania kilku godzin wolnych. Ale notka miała być dawno temu, niech już więc w końcu będzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)