No, skończyłam drugą stronę. Dwie strony na pięć miesięcy :> No ale to jest jedna z ośmiu aktualnych prac, to się nie ma co dziwić. I licząc moje ekscesy z wybielaczem ;)
Za to czas wykonania strony drugiej jest fantastyczny - niecałe 20 godzin, ale to tylko dlatego, że wykonując pierwszą, bardzo weszłam na drugą, to miałam dużo zapasu. Ogólnie wychodzi około 200 // na godzinę. Przy wiecznej zmianie kolorów i skakaniem z miejsca w miejsce. Jest nieźle :)
Tym razem nie wyszłam za bardzo poza stronę, kilkadziesiąt krzyżyków, a i to dawno. W nowych nitkach wzięłam i wdrożyłam parkowanie ;) Łącznie nitek zaparkowałam 5 czy 6, bo wymyśliłam to dopiero pod sam koniec - no taki jestem geniusz.
Namęczyłam się potwornie z oznaczeniem kwadracików. Machnęłam kratki koszmarnym - jak się okazało - mazakiem. Rozlał się i miałam takie miejsca w kwadratach, zwłaszcza w zielonej ciapai, która ostatecznie miała być drzewem, że nie wiedziałam, gdzie jestem. Masakra. Zwłaszcza, jak się okazało, że w jednym miejscu pomyliłam się w rysowaniu kratki. To już po prostu strzał w kolano. Ostatnio - przy tym, jak zaczęłam znakować żyłką len, stwierdziłam, że bibliotekę tez pożyłkuję. Od razu człowiek lepiej żyje :) Nie wiem, czy będę ściągać kanwę z krosna i prać znowu, żeby się ten koszmarny mazak sprał, czy jeszcze stronę się pomęczę z podwójnym oznakowaniem, zobaczę, jak tam moje lenistwo będzie się miało :)
Na żywo nie widać prześwitów ;) I u góry jest dużo kreinika, którego na zdjęciach nie umiem uchwycić. No nie umiem no. Widać odejście w bok całych kilku zaparkowanych nitek, taka jestem profesjonalna ;)
Plany aktualne są takie, że gotowa strona co miesiąc - ale jeden miesiąc zegarów, jeden biblioteki. Oczywiście jest to minimum, jak mi podejdzie, to mogę machnąć, ale nie jedną pracę kosztem drugiej, postępy muszą być :)
Z planów na luty wykonane już jest minimum z okien (och, jak to się cudnie robi), zaczęty jest muminek, dorwałam znowu biedronę, pół zaplanowanego na luty tła jest zrobione. Generalnie, do przodu :)
ale to będzie ładne,a mi się marzy ta druga biblioteka i sobie zrobię,no muszę e:)
OdpowiedzUsuńKtóra? Ta z world travel? Też fajna. Choć zaczynam wątpić w zdrowie mego umysłu, kiedy się za to brałam.
UsuńDlatego nie używam żadnych dziwnych mazaków...nie ufam im zwyczajnie. Sporo udało Ci się już wyszyć...podziwiam osoby wyszywające kolosy!
OdpowiedzUsuńNo zawsze się sprawdzały, po prostu ten konkretny się rozlał. A i jak w końcu ogarnęłam kupno żyłki (nie śmiać się, w mieście było pełno zwierzakowo-wędkarskich sklepów, WTEM! wszystko pozamykane :/), to się okazało, że cudniej jest z żyłką. No ale to wiem teraz :)
UsuńKibicuję - obraz będzie boski :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńja też to kiedyś wyszyję. Po smokach, wilku, kardynale i irysach. Albo przed. Się zobaczy ;)
OdpowiedzUsuńTy to masz takie tempo, że wyszyjesz te smoki, wilki, kadrynały i irysy i dodatkowo bibliotekę - przede mna :)
Usuńo rety...mazak mi gdzieś zaginął, ale za szybko wysychał jakoś tak... natomiast kiedyś na początku\u wpadłam na pomysł nitki... podwójnej..., potem zarzuciłam klnąc niemiłosiernie w momencie wypruwania.. spod haftu... już więcej tego "grzechu" nie popełniłam... A szybkość powalająca... jestem chyba leniuchem ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś, wyszywając miśki (na czarnej kanwie) machnęłam kratkę białą nitką. Omatkoboska :>
UsuńTrzymam kciuki za realizację planów :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że już nie używasz masakra, przynajmniej plam juz nie będzie. Kolosy piękne są, ale zajmują bardzo dużo czasu. Mnie sie marzy jeszcze kilka obrazów, ale kiedy ja to wyszyje :)
OdpowiedzUsuńFajne są, fajne. I ten już ma przygotowaną ścianę - choć nie wiem, jak ją utrzymam pustą przez jakieś pięć lat jeszcze ;)
UsuńNajważniejsze, że są postępy :)
OdpowiedzUsuń