Kawałek sowy - w zasadzie cała sowa, zrobiona. Sowa sową, ale jeszcze pełno kreseczek i linijeczek. I kwiatki. Pewnie w weekend skończę.
Najpierw skrzydła, oczy, kawałki litereczek:
Oczywiste było, że nie będę się babrać w żadne koraliki i metalizowanie - wyjdzie na to, że środkowa sowa będzie taka ąę i wyfiokowana, a dwie obok niej takie skromniejsze. Tak wyszło.
A tutaj tak mnie zaczęła wkurzać ta przymocowana jakkolwiek nitka - zostawiona do kreseczek - że w końcu się wzięłam za pro rozwiązania ;) i od razu lepiej. Sowiszcze wygląda teraz tak:
a ja zmykam do weekendowania. Na razie kombinuję ze śniadaniem. No skoro wolne, dzieci z dziadkami i jest tyle czasu i tyle możliwości, to trzeba wymyślić coś innego, niż jakiś banał. Ale z myśleniem też kiepsko ;)
Za to spisuję recenzję rzeczy, które ostatnio kupiłam. Ło matko, notka krytyczna się szykuje.
Sowa super, a najprostsze rozwiązania są najoczywistsze i wpadają do głowy znienacka.)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te sówki;)
OdpowiedzUsuńfajne sowiszcze,jej tez miałam zabrać za następne i nic,motywacja mi spadła.miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńCudowna!
OdpowiedzUsuńfajnie wychodzi, ja tez sie nad nia zastanawiam :)
OdpowiedzUsuńSkromniejsza = ładniejsza :)
OdpowiedzUsuńAle fajna! :)
OdpowiedzUsuńSuper ! Przyjemnego weekendu :)
OdpowiedzUsuńFajna koleżanka dla pozostałych dwóch :) Każda jest inna, inaczej wykończona i to jest najfajniejsze :)
OdpowiedzUsuń