Umordowałam się z nią, ale wyszła REWELACYJNIE! (nie, żebym się chwaliła ;) )
Wyprana, bez prasowania
Tak, wiem, zmieniłam trochę wzór. No oj tam. Niebieska róża po prawej, to już tłumaczyłam, machnęłam się nieco ;) a skoro machnęłam się tak, to machnęłam inaczej gałązkę, skracając nieco, bo by się nie zmieściła. Nie znam i nie znam się na koralikach, to je olałam, choć, jak się okazało, mam rameczkę, gdzie spokojnie dałoby się je upchnąć. Ale nie, bo nie. Miejsca, gdzie miały być koraliki, zrobiłam muliną zwykła mieszaną z metalizowaną. Wiadomo, jak tym się wyszywa. Na dodatek - na fotce nie widać efektu ;) Porażka! Serducho jeszcze oramkowałam, bo wydawało się takie nieodpowiednie.
A dzisiaj się wzięłam za oprawę. Zaczęłam od papieru. Pokleiłam się, naklęłam, wywaliłam. Zrobiłam z materiału, na podciętym passpartout. Wyszło genialnie - nie, żebym się znowu chwaliła ;) Może będzie jeszcze jedna czy tam dwie fotki, kiedy obrazek zawieszony będzie. Widzę po fotce, że muszę jeszcze po lewej stronie sóweczki trochę naciągnąć materiał, no zajmie mi to z 5 minut, ale nie chce mi się znowu szukać aparatu :)
I zobaczę, pewnie następne sowy robić będę też.
Podobnie, jak u Dagi - nie gra mi ten fioletowy w tym sercu... nie nie gra i już :( Ja bym tam widziała taką czerwień, jakie jest tło.... ale oczywiście to Twoja sowa :P
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad czerwienią - bo, jak była dziura, to ta czerwień pasowała. Ale jak się zabrałam za haftowanie, to nawet prawie zgodnie z legendą zrobiłam ;) A coś tam było fioletowe, to machnęłam fiolet. A jak już machnęłam - i to z metalizowaną, to sama wiesz, jakie to męczące, to mi się już nie chciało pruć :> Przy następnych nie będę tak kombinować, choćby nie wiem co tam było na tych brzuchach i skrzydłach.
OdpowiedzUsuńgratuluję ukończenia! mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńMi też :) Dziękuję!
UsuńMnie się podoba, oprawa pierwsza klasa ! Sowy mi się podobały, ale jak zobaczyłam, że jest tyle wyszywania kresek to odpuscilam.
OdpowiedzUsuńSame kreski nie są tragiczne - większość nie idzie po liniach prostych, więc wiesz, pięć wkłuć i połowa motywu zrobiona. Natomiast wkłuwanie się w miejsca, gdzie niby miały być koraliki, więc nawaliłam muliny, jak dzika, to było przekleństwo, zwłaszcza, że to były jedne z tych dni, kiedy WSZYSTKO przeszkadzało i usiąść na więcej niż 5 minut się nie dało. Męczyłam wykończenie tydzień - podczas gdy cała część potrafiłam zrobić w jeden wieczór.
Usuńależ sympatyczna i to niebieskie [assepartout jej pasuje
OdpowiedzUsuńZaczęłam od papierowego - to źle docięłam, to coś tam, pieprznęłam na podłogę i wyciągnęłam materiał :)
UsuńIndywidualistka z Ciebie Karolino ;) Lubię takich ludzi, którzy wiedzą co im się podoba i nie zawsze idą z "prądem". Sowa wyszła świetnie :)
OdpowiedzUsuńNo jakoś nie po drodze mi z koralikami. Może kiedyś kupię i się przekonam ;) Ale to jeszcze nie teraz. Jak haft, to haft, a nie jakieś tam plastiki i szkiełka.
Usuńsowa bomba :)
OdpowiedzUsuńOprawiona Sowa wygląda genialnie - super to passe-partout :)
OdpowiedzUsuńStarałam się :)
Usuń