Nadal bez backstitchy. Za to z nowymi błędami. W części numer 3 (u mnie czwarta, bo przecież piątą wyszłam przed szereg) wzięłam i machnęłam zaczątek róży ot tak, bardzo fantazyjnie, 10 krzyżyków niżej, niż wypadałoby wg. wzoru. Zorientowałam się zbyt późno, żeby prucie było bezproblemowe, więc no trudno, zostanie, pokombinuję coś z listkami - chyba po prostu pójdą w górę. Na pewno nikt nie będzie miał takiej sowy, jak ja :)
Jeszcze nie zostawiłam wolnego miejsca na kropkę nad 'i' i jednego punkciku w części czwartej, czyli piątej. Szósta część się robi, albo raczej rodzi, bo w bólach ciężkich. Moje samopoczucie gorsze, dzieciom stroje na bal przebierańców trzeba zrobić, dziecięce nastroje jeszcze gorsze niż moje, wszystko to razem do kupy sprowadza się do "ależ dużo zrobiłam, no całe 50 krzyżyków jednego koloru w jednym miejscu w przygotowanej pracy, no szacunek na dzielni normalnie, tylko pół dnia mi to zajęło" :> A przecież od tygodnia mam już w domu len, tylko wypróbowałam kilka krzyżyków i nie mam czasu kiedy usiąść. Gdybym nie dostała wzoru sowy, to pewnie i tak bym nie robiła samplera, bo jakoś tak mi się wydaje, że praca przy lnie, zwłaszcza pierwsza, to jednak skupienia trochę wymaga.
A tymczasem, borem lasem, my tu gadu gadu, a fotki niet. Wymiętolone to strasznie, wygląda, jakby pies zeżarł, na szczęście przed zwróceniem nie przetrawił za bardzo. Ale na razie się nie martwię, gdyż wiem, jakie cuda zdziałają backstitche, wypranie, wyprasowanie i oprawienie po ludzku.
Pretentacja :)
Urocza sówka :)
OdpowiedzUsuńNo fajne są okrutnie i dzieci się domagają jej na ścianach. Jeśli będę miała czas - machnę wszystkie sześć, format do dziecięcego pokoju w sam raz.
Usuńmoja ma dopiero oczy,jakoś mi nie idzie...tez chcę zrobić cała 6 do pokoju chłopaków
OdpowiedzUsuńFajna jest :)
OdpowiedzUsuń